V I O L E T T A:
Jestem taka bezdradna. Myślę i myślę. Nie wiem co powinnam zrobić. Z jednej strony muszę oklamac Leona, bo inaczej Diego go zabije, a tego nie chcę. Ale z drugiej strony, jeśli mu to powiem, to to go zabije. Nie chcę go tak ranić. Zostały mi jeszcze 2 godziny. Nie spalam całą noc. Nie jadłam nic. Nie ruszalam sie z miejsca. Siedzę w kącie i myślę. Myślę, co powiedzieć Leonowi. I nic nie mogę wymyślec. Obojętnie co wybiore, to i tak go zranie. Myśl Violu, myśl...
Byłam tak wyczerpana, że nawet nie wiem kiedy zasnelam.
L E O N :
Wstalem jakąś godzinę temu. Jestem zdenerwowany i podekscytowany. Niedługo idę sie spotkać z Diego. Mam nadzieje, że pomoże mi w odnalezieniu mojej rodziny. Zjadłem śniadanie, ubralem sie i wyszedłem z domu. Cały sie trzęse. Tak bardzo za nimi tęsknię...
Idę w miejsce spotkania i widzę już z daleka Diega, który na mnie czeka. Podbieglem do niego i sie przywitalem. Usiadlem na miejsce i zamowilem sok pomaranczowy. Byłem strasznie zestresowany. Po 2 minutach zacząłem rozmowę.
-Więc chcesz mi napewno pomóc? -Pytam sie jego.
-Oczywiście, że ci pomoge. Jestesmy przecież kumplami. Prawda?
-Dziękuję ci Diego. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. No dobra. Masz może jakiś pomysł na rozpoczęcie tego? -Zauważam, że Diego rozgląda sie za czymś.
-Czekasz na kogos?
-Nie... nie. A dzwonił do ciebie ktoś może?
-Nie. Telefon mam cały czas przy sobie, więc uslyszalbym.
-A. No tak. Zapomniałem. Wiesz co? Chyba jednak mam pomysł. Słyszałem kiedyś coś o starym magazynie. Myślę, że mogliby je tam schować.
-O świetnie! Masz rację. Możemy od tego miejsca zacząć.
-No to co, idziemy?
-Idziemy. -Zapłaciłem za picie i ruszyłem w strone magazynu.Jechaliśmy niecałe 2 godziny. Diego miał racje. Jest to idealne miejsce dla złoczyńców. Weszliśmy do środka razem, ale w pewnym momencie Diego zniknął. Trochę się wystraszylem, ale postanowiłem, że zaczne go potem szukac, bo przyszedłem tu po Violette. Poszedłem w głąb magazynu, lecz nagle poczułem mocny ból z tyłu głowy i potem miałem już tylko przed sobą ciemność...
V I O L E T T A :
Usłyszałam jak dzwoni mi telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam.
-Violetta?! Miałas zadzwonić do Leona! Okej, czyli wybralas jednak tą drugą opcję. Więc, dobrze. Pozegnaj swojego kochasia, bo nigdy go juz nie zobaczysz.
-Nie Diego! Prosze! Nie rób Leonowi nic, prosze cie. Ja zasnelam i nie zdążyłam... -Chciałam sie wytłumaczyć, ale Diego sie rozlaczyl. Zaczęłam myśleć. Co zrobic..? I wymyśliłam. Pobieglam szybko znaleźć jakieś wyjście i po chwili byłam już na zewnątrz. Nie wiedziałam zbytnio gdzie sie znajduje, więc podbieglam do najbliższej ulicy i złapałam autostopa. Po chwili byłam już przed komisariatem policyjnym. Wbieglam do środka i podeszlam do jednego z policjantów.
-Przepraszam! Prosze mi pomóc. Mój chłopak... On... On jest w niebezpieczeństwie. Ktoś go porwał i chce go zabić! Prosze pomóżcie mi... Ja byłam... Przetrzymywana i proszę...
-Dobrze. Prosze sie uspokoić. Czy wie może pani gdzie przetrzymuja pani chłopaka? -Przez chwilę sie zastanawialam, az przypomnialam sobie o rozmowie z Diego.
-Ja... Tak. Dzwonił do mnie ten porywacz... I powiedział mi, że zabije mojego chłopaka. Proszę... Pomóżcie.
-Wszystko będzie w porządku. Prosze sie nie martwić. Znajdziemy pani chłopaka. Prosze dac mi pani telefon, to namierzymy tego porywacza.-Zaczęłam grzebać w swojej torebce, aż wkońcu znalazłam. Szybko wreczylam telefon policjantowi, a on gdzieś pobiegł. Po chwili wybiegł z paroma innymi policjantami i pobiegł w strone wyjścia. Szybko pobieglam za nimi i wsiadłam do radiowozu. Nie wiem ile dokładnie jechaliśmy, ponieważ mój umysł zajmował tylko Leon. Kiedy dojechalismy na miejsce, policjanci wysiedli i pobiegli do jakiegoś starego, magazynu, a mi kazali zostać w aucie. Po chwili zauważyłam jak 3 policjantów zabiera Diega. Kiedy mijał sie ze mną, uśmiechnął sie i szepnął.
-Zaproszisz mnie na pogrzeb? -A ja nie rrozumiejąc o co mu chodzi, wbiegłam do magazynu i zaczelam sie rozgladac. Nagle zauwazylam jednego z policjantow, ktory zaczal isc w moją stronę.
-Naprawde nam przykro. Chlopak nie żyje. - Nie chcę dalej słuchać. Uciekam jak najdalej. Szukam wzrokiem Leona. I po chwili go znajduje. Jego ciało. Leżące na ziemi. Pobite. Blade. Martwe...
____________________________________________________________
DAM, DAM, DAM! Dramacik... Nic wam nie zdradze :D czekam na wasze komentarze i mam nadzieje, ze troche ich sie pojawi. Rozdzialy beda pojawialy sie troche rzadziej. No wiecie. NAUKA.
10 KOMENTARZY=NASTEPNY ROZDZIAL
Jestem taka bezdradna. Myślę i myślę. Nie wiem co powinnam zrobić. Z jednej strony muszę oklamac Leona, bo inaczej Diego go zabije, a tego nie chcę. Ale z drugiej strony, jeśli mu to powiem, to to go zabije. Nie chcę go tak ranić. Zostały mi jeszcze 2 godziny. Nie spalam całą noc. Nie jadłam nic. Nie ruszalam sie z miejsca. Siedzę w kącie i myślę. Myślę, co powiedzieć Leonowi. I nic nie mogę wymyślec. Obojętnie co wybiore, to i tak go zranie. Myśl Violu, myśl...
Byłam tak wyczerpana, że nawet nie wiem kiedy zasnelam.
L E O N :
Wstalem jakąś godzinę temu. Jestem zdenerwowany i podekscytowany. Niedługo idę sie spotkać z Diego. Mam nadzieje, że pomoże mi w odnalezieniu mojej rodziny. Zjadłem śniadanie, ubralem sie i wyszedłem z domu. Cały sie trzęse. Tak bardzo za nimi tęsknię...
Idę w miejsce spotkania i widzę już z daleka Diega, który na mnie czeka. Podbieglem do niego i sie przywitalem. Usiadlem na miejsce i zamowilem sok pomaranczowy. Byłem strasznie zestresowany. Po 2 minutach zacząłem rozmowę.
-Więc chcesz mi napewno pomóc? -Pytam sie jego.
-Oczywiście, że ci pomoge. Jestesmy przecież kumplami. Prawda?
-Dziękuję ci Diego. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. No dobra. Masz może jakiś pomysł na rozpoczęcie tego? -Zauważam, że Diego rozgląda sie za czymś.
-Czekasz na kogos?
-Nie... nie. A dzwonił do ciebie ktoś może?
-Nie. Telefon mam cały czas przy sobie, więc uslyszalbym.
-A. No tak. Zapomniałem. Wiesz co? Chyba jednak mam pomysł. Słyszałem kiedyś coś o starym magazynie. Myślę, że mogliby je tam schować.
-O świetnie! Masz rację. Możemy od tego miejsca zacząć.
-No to co, idziemy?
-Idziemy. -Zapłaciłem za picie i ruszyłem w strone magazynu.Jechaliśmy niecałe 2 godziny. Diego miał racje. Jest to idealne miejsce dla złoczyńców. Weszliśmy do środka razem, ale w pewnym momencie Diego zniknął. Trochę się wystraszylem, ale postanowiłem, że zaczne go potem szukac, bo przyszedłem tu po Violette. Poszedłem w głąb magazynu, lecz nagle poczułem mocny ból z tyłu głowy i potem miałem już tylko przed sobą ciemność...
V I O L E T T A :
Usłyszałam jak dzwoni mi telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam.
-Violetta?! Miałas zadzwonić do Leona! Okej, czyli wybralas jednak tą drugą opcję. Więc, dobrze. Pozegnaj swojego kochasia, bo nigdy go juz nie zobaczysz.
-Nie Diego! Prosze! Nie rób Leonowi nic, prosze cie. Ja zasnelam i nie zdążyłam... -Chciałam sie wytłumaczyć, ale Diego sie rozlaczyl. Zaczęłam myśleć. Co zrobic..? I wymyśliłam. Pobieglam szybko znaleźć jakieś wyjście i po chwili byłam już na zewnątrz. Nie wiedziałam zbytnio gdzie sie znajduje, więc podbieglam do najbliższej ulicy i złapałam autostopa. Po chwili byłam już przed komisariatem policyjnym. Wbieglam do środka i podeszlam do jednego z policjantów.
-Przepraszam! Prosze mi pomóc. Mój chłopak... On... On jest w niebezpieczeństwie. Ktoś go porwał i chce go zabić! Prosze pomóżcie mi... Ja byłam... Przetrzymywana i proszę...
-Dobrze. Prosze sie uspokoić. Czy wie może pani gdzie przetrzymuja pani chłopaka? -Przez chwilę sie zastanawialam, az przypomnialam sobie o rozmowie z Diego.
-Ja... Tak. Dzwonił do mnie ten porywacz... I powiedział mi, że zabije mojego chłopaka. Proszę... Pomóżcie.
-Wszystko będzie w porządku. Prosze sie nie martwić. Znajdziemy pani chłopaka. Prosze dac mi pani telefon, to namierzymy tego porywacza.-Zaczęłam grzebać w swojej torebce, aż wkońcu znalazłam. Szybko wreczylam telefon policjantowi, a on gdzieś pobiegł. Po chwili wybiegł z paroma innymi policjantami i pobiegł w strone wyjścia. Szybko pobieglam za nimi i wsiadłam do radiowozu. Nie wiem ile dokładnie jechaliśmy, ponieważ mój umysł zajmował tylko Leon. Kiedy dojechalismy na miejsce, policjanci wysiedli i pobiegli do jakiegoś starego, magazynu, a mi kazali zostać w aucie. Po chwili zauważyłam jak 3 policjantów zabiera Diega. Kiedy mijał sie ze mną, uśmiechnął sie i szepnął.
-Zaproszisz mnie na pogrzeb? -A ja nie rrozumiejąc o co mu chodzi, wbiegłam do magazynu i zaczelam sie rozgladac. Nagle zauwazylam jednego z policjantow, ktory zaczal isc w moją stronę.
-Naprawde nam przykro. Chlopak nie żyje. - Nie chcę dalej słuchać. Uciekam jak najdalej. Szukam wzrokiem Leona. I po chwili go znajduje. Jego ciało. Leżące na ziemi. Pobite. Blade. Martwe...
____________________________________________________________
DAM, DAM, DAM! Dramacik... Nic wam nie zdradze :D czekam na wasze komentarze i mam nadzieje, ze troche ich sie pojawi. Rozdzialy beda pojawialy sie troche rzadziej. No wiecie. NAUKA.
10 KOMENTARZY=NASTEPNY ROZDZIAL
León nie będzie żył? Prosze nie rób nam tego!
OdpowiedzUsuńEj no leon ma żyć bo ja cię znajde i zjem XD
OdpowiedzUsuńNIE NO NA SERIOOO OKRUTNA JESTEŚ
!!!!!!!!!!!!:-C
Super blog!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
Zazdroszcze Ci talentu
Ps.Z niecierpliwością czekam na next <3
Super!
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować wcześniej, ale miałam małe problemy techniczne.
Leon :'(
Ciekawe co będzie dalej
OdpowiedzUsuńBiedny Leon :(
Super rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJak mój kochany leos umrze to cię zjem jak zelka
OdpowiedzUsuń