1/29/2014

Rozdział XIV

V I O L E T T A :
Obudzilam sie i przekrecilam na druga strone mając nadzieje, że ujrze tam mojego ukochanego. Niestety nie bylo go tam. Potem sobie dopiero przypomniałam, że jesteśmy skłóceni.  Zastanawiałam sie nad naszym związkiem.  Czy on wogóle ma sens? Skoro sobie nie ufamy i sie klocimy to znaczy, że coś jest nie tak. Postanowiłam zejść na dół poszukać Leona, lecz go tam nie znalazlam. Ujrzałam małą kartke, ktora leżała na stole w kuchni. Wzięłam ją do reki i zaczelam czytać.
"Droga Violetto,
Postanowiłem Ci napisać tą wiadomość byś sie nie martwila. Pojechałem z chlopakami na weekend do "pracy". Tak, wziąłem sobie urlop, ale to tylko na weekend, a chłopaki mnie potrzebują. A zmieniając temat. Jestem zawiedziony Twoim wczorajszym zachowaniem. Larze było naprawdę przykro. Mam nadzieję,  że sobie to przemyślałaś. Zastanawialem sie nad naszym związkiem.  Rozumiesz? Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego mi przyjdzie do głowy..." -Nie chciałam dalej czytać tego co było na tej kartce. Bałam sie. Pewnie chciał ze mną zerwać.  Ugh. Głupia Lara. To wszystko przez nią. Ja też zastanawiałam sie nad naszym związkiem,  lecz stwierdziłam, że nie dam tej satysfakcji Larze. Zresztą nie wytrzymalabym bez Leona długo.  Juz za nim tęsknię.  Za jego ciepłem, jego zapachem, jego wyglądem i wogóle za nim całym. Może do niego zadzwonie? Nie to by było głupie... Musze uszanować jego decyzję,  choć bedzie mi bardzo ciężko.  Ale jak to mówią "Jeśli kogoś kochasz, daj mu wolność".
L E O N :
Strasznie tesknie za Violą. Ciekawe czy już wstała i czy przeczytała list. Kocham ją najmocniej na świecie i nic, ani nikt tego nigdy nie zmieni. Nie za fajnie sie zachowała ostatnio, ale cóż.  Takie są uroki ciężarnej :D
-Diego, jak , myslisz o której skończymy?
-Nie wiem, stary. Nie myśl teraz o tym tylko sie skup. Widzisz tych kolesi? Napadają na kobiety i je zabijają. Trzeba ich zwabic do takiego tunelu, ktory znajduje sie za tym zakretem.
-Spoko, ale jak my to zrobimy?  Potrzebna, by nam była jakaś dziewczyna.
-Ej chłopaki,  mam pomysł! -Nie mogłem uwierzyć.  Maxi miał pomysł. WOW.
-No mów Maxi. - Odezwał sie lekko zażenowany Diego.
-Niech któryś z nas podejdzie do nich i coś tam zrobi, na przykład uderzy. Kiedy oni zaczną gonić Go to On zaprowadzi ich do tunelu, a reszta bedzie już tam czekała.  -Po wypowiedzi Maxi'ego wszytkich nas zamurowalo. Staliśmy tylko tam jak jakieś słupy,  lecz po 3 minutach odezwał sie Marco.
-Maxi, ten plan jest... genialny! Nie wiedziałem, że jesteś w stanie wogóle COŚ wymyślić, a tu prosze jaka niespodzianka. -Wszyscy zaczęliśmy gratulowac naszemu pomysłodawcy. Postanowiliśmy, że ja pojde ich zwabic.. Hehe :D W końcu jestem najlepszy no nie? Okej. Ogar. Pełne skupienie.
-Dobra ide. Spotkamy sie na miejscu. - I ruszyłem. Podbiegłem do tych kolesi, było ich 3. Walnałem z całej siły (czytaj: musiało bardzo boleć) tego, który był w środku. Chyba dowodził nimi. Taki jakiś bos, czy coś. Zacząłem uciekać i wabić ich do tunelu. Niestety byli naprawde szybcy i mnie dogonili. Muszę zawołać chłopaków.  Tylko jak?
- Chłopacy,  pomóżcie!  -Zacząłem sie wydzierac na całe osiedle,  a oni włożyli mi jakąś szmate do buzi. Nie mogłem wydusic z siebie ani jednego słowa. Nosz kurde. Gdzie te facjaty sie podziały?
- Leon już biegniemy do ciebie! -No ja mam nadzieje. O! Widze ich. Nie za fajnie. Nas jest 5, a ich z 10. Nie mamy szans. Zaraz, zaraz. Gdzie jest Thomas? Super. Jest nas wtedy 4, a nie licząc mnie, poniewaz siedze zwiazany to 3. No i świetnie ich też związali.  Nie za fajnie sie zapowiada.
V I O L E T T A :
Nadal nie moge w to uwierzyć,  że przez jakąś głupią Lare osoba, ktora kocham najmocniej w swiecie tak po prostu odejdzie ode mnie. Tym bardziej, ze mam z nia dziecko.  Ja sie nie poddam! Napewno nie. Dopiero co do siebie wróciliśmy. A co mi tam szkodzi, zadzwonie do niego.
-PIP, PIP, PIP. PROSZE ZOSTAWIĆ WIADOMOŚĆ GŁOSOWĄ...
Nie odbiera. Super. Są 3 powody dla ktorych nie odbiera. Pierwszy- jest zajęty.  Drugi-nie chce ze mną rozmawiać.  Trzeci-coś mu sie stało.  Mam nadzieje, że nie jest to powód numer 3. Dobra zadzwonię do niego później.  O ktoś puka. Ciekawe kto to?
-Thomas!? Co ty tu robisz?
-Viola, Leona porwali. Chłopacy kazali mi biec po pomoc, bo sami sobie nie dadzą rady.
- A dziewczyny wiedzą?
-Nie. Przybiegłem do ciebie pierwszy.
- Dobra, wchodz do środka,  a ja zadzwonie po nie. -Thomas usiadł na kanapie, a ja zaczęłam szybko dzwonić do każdej po kolei. Po chwili wszystkie zjawiły sie  u mnie.
-Dziewczyny, zaprosiłam was tutaj, by poinformowac was o czyms i o cos zapytac. Nasi ukochani mężczyźni wpadli w tarapaty i trzeba ih uratować. Myślę,  że teraz pora na nas, by skopac komuś tyłki.  I co wy na to?
-Ja wchodze! -Krzyknęła Ludmiła
-Ja też.  -Powiedziala Cami.
-I ja. -Dołączyła sie Fran.
-Okej. No to do dzieła.  Thomas będziesz nam potrzebny, więc idziesz z nami.  - Po tych słowach poszłam jeszcze na górę sie przygotować.  Kiedy skończyłam to usiadłam wyczerpana na łóżko. Zauważyłam wtedy list, ktory dostałam od Leona. Postanowiłam,  ze  przeczytam go do końca.
"Droga Violetto,
Postanowiłem Ci napisać tą wiadomość byś sie nie martwila. Pojechałem z chlopakami na weekend do "pracy".  Wziąłem sobie urlop, ale to tylko na weekend. Chłopacy mnie potrzebują. A zmieniając temat. Jestem zawiedziony Twoim wczorajszym zachowaniem. Larze było naprawdę przykro. Mam nadzieję,  że sobie to przemyślałaś. Zastanawialem sie nad naszym związkiem.  Rozumiesz? Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego mi przyjdzie do głowy. Byłem głupi,  tak wiem. Ale takie myślenie mi sie przydało,  ponieważ zrozumiałem wtedy jak bardzo Cie kocham. Uświadomiłem sobie również jak bardzo ważną kobietą w moim życiu jesteś.  Oczywiście wraz z naszym skarbem. Mam nadzieje, że mi wybaczysz moje karygodne zachowanie wobec Ciebie, ale postaw sie również na moim miejscu. No to chyba wszystko. Jeszcze raz Cie strasznie przepraszam za to, że Tobie nie ufalem i że Cie nie bronilem.
Twój na zawsze, Leon ♥"
Jaki on słodki.  Ja myślałam,  że on chce sie ze mną rozstać,  a tu prosze taka niespodzianka,  Jak ja go kocham. Teraz sobie uświadomiłam jak bardzo. Dobra Viola, teraz idziesz ratować swojego księcia z bajki oraz jego przyjaciół. Jestem silna i dam sobie rade. Pokarze tym draniom na co mnie stać, że nie jetem jakąś słabą dziewoją. "To jest mój dzień"-pomyślałam.  I wyszłam.

1/22/2014

One shot-"Dla miłości wszytko..."

W Buenos Aires mieszkała razem zakochana para. Byli dla siebie wszystkim. On kochał ja, a ona jego. Czego więcej chcieć? Pewnego dnia postanowili wybrać sie na miasto  sie przejść. "Troche powietrza nigdy nie zaskodzi"-pomyśleli. Wyszli radośni, nie wiedząc, że ich całe życie może na zasze sie zmienić. Poszli do parku. Było to ich ulubione miejsce.
-Leon, czy Ty mnie kochasz? -Zapytała dziewczyna.
-Jak mógłbym Cie nie kochać Violu. Przecież to dzieki Tobie żyje.  To ty mi pokazałaś pare lat temu co to znaczy być dobrym i kochanym. To dzieki Tobie sie zmieniłem.  Kocham Cie z całej swojej siły i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Dajesz mi nadzieję na lepsze jutro.  -Dziewczyna była tak oczarowana słowami chłopaka,  że nie mogła wypowiedzieć ani jednego slowa. Po prostu go pocałowała namiętnie.  Tyle, że to nie był taki zwykły pocałunek. Był to skok w przeszłość. Do miejsca gdzie 3 lata temu sie pierwszy raz pocałowali. Było to magiczne, ponieważ obydwoje to poczuli. Obydwoje przypomnieli sobje tamten dzień.  Był to najlepszy dzień w ich życiu. Gdy sie od siebie oderwali postanowili udać na piknik. Leon miał wszystko przygotowane. Koszyk z jedzeniem, koc i jakieś napoje, ale była jeszcze jedna rzecz, o której Violetta nie wiedziała.  Chłopak chciał sie właśnie dzisiaj, na tym pikniku oświadczyć dzieczynie. Miał tylko nadzieje, że ona go nie odrzuci. Rozłożyli koc i jedzenie, nastepnie wygodnie usiedli i zaczeli rozmawiać,  lecz Leon po pewnej chwili przerwał Violetcie.
-Violu, znamy się już 3 lata i myślę ze jest to idealna pora na to. Kocham Cie najmocniej na świecie. Ja normalnie nie funkcjonuje bez Ciebie i dlatego też chciałem zadać Ci te oto pytanie. Czy wyjdziesz za mnie? - Dzoewczyna zaczęła skakać w środku z radości.  Chciała mu juz powiedzieć,  że marzyła o tym od chwili gdy go spotkała, niestety los chciał inaczej. Violetta zaczęła sie krztusić i w pewnej chwili zemdlała.  Leon zadzwonił szybko na pogotowie i zaczął ją reanimowac. Gdy przyjechało pogotowie, to szybko zabrało Leona oraz nieprzytomną Violette. Kiedy dojechali  na miejsce, to od razu pobiegli z Violettą na sale, a Leon pobiegł za nimi. Niestety nie mógł tam wejść,  dlatego też czekał przed salą.  Czekał i czekał... Aż w końcu po 3 godzinach wyszedł lekarz.
-Panie doktorze, co z nią?
-No, nie będę kłamał.  Jest bardzo źle.  Ona potrzebuje przeszczepu nerki i to natychmiast.  Jeśli jej nie dostanie w ciągu 5 godzin, to niesety umrze. -Do leona te słowa nie mogły dotrzeć. Był załamany.  Właśnie sie dowiedział, że jego ukochana może umrzeć.
-Prosze pana, ja mógłbym oddać tą nerkę.
-No dobrze, tylko musielibyśmy wykonać badania, czy może pan tą nerke oddać.  A no i formularz trzeba również podpisać,  by wyrazić zgode na operację.  Niestety jest ryzyko. Moze pan zapaść w śpiączke po operacji i sie z niej nie obudzić...
-Dla Violi wszystko.  Prosze dać mi ten formularz, doktorze. - Lekarz popatrzył przez chwile na chłopaka i wręczył mu kartke oraz długopis. Leon wziął obie rzeczy do ręki i podpisał kartke. Doktor zaprowadził go do sali, gdzie zaczęli robić mu badania. Po niedługim czasie oczekiwania, lekarze stwierdzili, że chłopak może oddac nerke, a zaraz po tym zaprowadzili go na sale operacyjną i zaczęli go operować.
Dziewczyna otworzyla oczy i ujrzała białą salę. Operacja sie udała.  "Gdzie ja jestem ?"-pomyślała. Nagle do pokoju weszła pielęgniarka.
-Przepraszam. Co ja tu robię?
-Dzień dobry. Witam w swiecie żywych.  Jestes w szpitalu, słońce. Byłaś w parku,  ale dostałaś ataku duszności i musieliśmy przeszczepić tobie nerkę.- Dziewczyna przez chwilę popatrzała na pielęgniarkę,  a potem wszystko zaczęło sie jej przypominać.
-Pamietam już!  A gdzie jest Leon?!
-Pan Verdas?
-Tak, prosze pani.
-Pan Leon oddał pani nerke ryzykując przy tym życiem. Wszystko szło dobrze, lecz w pewnym momencie zaczęliśmy go tracić. Udało nam sie go uratować,  lecz zapadł w śpiaczke i nie wiadomo kiedy i czy sie wybudzi. Prosze sie nie martwić,  pan Verdas ma silny organizm. Na pewno z tego wyjdzie.
-Dobrze, dziękuję.  - Violetta tylko czekała na wyjście pielęgniarki,  a gdy ta tylko opuściła sale, to dziewczyna zaczęła płakać.  Płakała za swoim chłopakiem,  który był w stanie stracić życie za nią.  Tak bardzo pragnęła,  by było juz wszystko dobrze. Nie mogła w to wszystko uwierzyć.  Po paru dniach Violetta mogła już opuścić szpital. Dziewczyna cierpiała.  Cierpiała jak nigdy dotąd.  Myślała,  że jej życie bedzie zawsze kolorowe. Niestety tak sie nie stało.
Minęło już 6 miesięcy od operacji. Violetta codziennie przychodziła do chłopaka i z nim rozmawiała,  mając nadzieje,  że sie obudzi.
-Witaj ukochany. Leżysz tu juz 6 miesięcy.  Dla mnie to cała wieczność!  Prosze cie skarbie obudź sie skarbie. Zrób to dla mnie i dla naszej wspólnej przyszłości.  Ja nie rozumiem po co ty wogóle dałeś mi tak nerke. Jeżeli ty nie przeżyjesz to ja tez nie. Rozumiesz? Nie mam zamoaru chodzić z twoją nerka. Ja nie cce już cierpieć.  Obudź sie. -Lekarz wszedł do sali.
-Pani Castillo, bedziemy musieli niestety odłączyć pana Verdasa. On i tak już sie zapewne nie obudzi. Przykro mi.
-Nie! Nie możecie.  On tu dopiero leży pół roku. To niesprawiedliwe! On nie może umrzeć. -Dziewczyna wybiegła z sali. Pożegnała sie ze swoim ukochanym i wybiegla ze szpitala. Biegła tak i biegła przed siebie. Zatrzymała sie przy moście. "Dla niego miłość była ważniejsza niż śmierć. Dla mnie też jest". -pomyslała. Chciała już skoczyć i zapomnieć o bólu,  który nosi w sobie. "Nie moge mu tego zrobić.  On oddał mi swoje życie,  po to bym żyła, a nie umarła. Nie zrobie tego". I zeszła.  Poszła do swojego domu sie wypłakać.
[...] Dziewczyna sie obudziła.  "Wiec to byl tylko sen? " Odwróciła sie na drugą steone łóżka i ujrzała osobę,  którą kocha najmocniej na świecie.  Pocalowała go w czoło i sie do siebie uśmiechnęła. Ten sen tylko wzmocnił ich miłość.  Byli najszczęśliwszymi ludźmi na całej planecie i są do teraz...

Rozdział XIII

V I O L E T T A :
Co ta zdzira tutaj robi? Nie moge w to uwierzyć, że Diego ją tutaj przyprowadził!
-Hej. Pozwoliliscie mi kogoś przyprowadzić,  a tak sie składa,  że Lara jest moją dziewczyną.  -Co? Diego i Lara. Coś tu nie gra. Mogliśmy ich nie zapraszać.  Przecież widze jak ta lafirynda sie na mojego Leosia patrzy.
-No dobra. Zapraszam do środka.  - Ja bym och nie wpuściła,  tylko zamknęła drzwi przed nksem. No ale Leon kumpluje sie z Diego i z nim pracuje. No trudno. Wszyscy  cały czas tańczyli.  Było naprawde fajnie do pewnego momentu.
- To co, gramy w butelke. -Maxi chyba zwariował. Co bedzie jak wypadnie na Lare? Wole lepiej tak nie myśleć. No, sle wszyscy goście byli za, więc usiedlismy sie w kółku i położyliśmy na ziemie butelke. Graliśmy w parach. Ja z leonem, Fran z Marco, Cami z Maxim, Ludmi z Thomasem i Diego z Larą.
-Ja zaczynam!
-Dobra Cami, kreć. -Wspominałam już coś o tym, że Camila uwielbia być pierwsza i wszystko musi zaczynać? Jeśli nie, to teraz mówię. Cami zakreciła butelką i wypadło na Fran. Miała za zadanie wykrzyczeć na całe osiedle, że Marco to jej małpka. Potem było jeszcze kilka rundek, a na koniec zostałam tylko ja i Leon oraz Diego i Lara. Widziałam ten jej zaciesz na twarzy. Ugh... nienawidze jej. Teraz ja krece... okej, wypadlo na Diego'a. Hmmm... pomyślmy.
-Diego, zrób Larze malinke. -Ojć.  Chyba przesadziłam. No ale, przynajmiej mamy z Leonem większe szanse na zwycięstwo. Diego juz zaczął przyblizac swoje uta do jej szyi. Odległość między nimi miała pare milimetrów.
-Nie! Stop! Pas. My robimy pas.
-Uff... -Powiedział Diego. Chyba jemu też nie podobał sie ten pomysł.  Zaraz, czekajcie.  Czyli to znaczy, że ja i Leon wygraliśmy!  Aaaaa!!!
-Leon, kochanie wygraliśmy!  - rzuciłam sie na niego i go namietnie pocalowalam. Hahha :D widze mine Lary. I dobrze jej tak! Niech wie, że Leon jest mój.  Potem śpiewać.  Zrobiliśmy sobie mały konkurs. Pierwszy był Maxi, który zaśpiewał "Are you ready for the ride? " Potem był Marco. Zaśpiewał "Te ciero" Później Diego zaśpiewał "Yo soy a si". Odżyły wspomnienia. Pamiętam ten dzień,  w którym całe moje życie legło w gruzach. A tu prosze. Znów jestem szczęśliwa i to z tą samą miłością,  co kiedyś.  Francesca zaśpiewała "Veo veo " Cami "Ser mejor" Nastepnie weszła Ludmi z utworem "Euforia". Wreszcie przyszła kolej na mnie. Zaśpiewałam "En mi mundo", a na sam koniec został Leon z "Podemos". Zaśpiewał pieknie. Moim zdaniem był najlepszy i powinien wygrać.  Lara oczywiscie nie śpiewała, bo nie umiała. Hihi. Śpiewać nie umiała. Zaczęło sie glosowanie, ale przerwała nam melodia grana na gitarze przez Lare. Nie mogłam w to po prostu uwierzyć.  Ale najlepsze bylo to , że zaśpiewała "Entre dos mundos". Piosenke Leona. Wkurzylam sie i to na maksa. Szczególnie dlatego, że ona nie jest wcale taka zła. Niestety. Gdy skończyła wszyscy zaczęli jej klaskac.  Nie rozumiem dlaczego. No dobra, może nie fałszowała, ale też nie lśniła.
L E O N :
Wow. Viola jest strasznie zazdrosna o Lare. Widze to po jej minie. A tak wogóle to ne wiedzialem, że Lara potrafi tak śpiewać!  Myślałem,  że potrafi tylko składać motory.
-Hej Lara. Nieźle spiewasz. Pogratulować tylko. Hehe :D
-Co? Leon ona była okropna. Może nie fałszuje AŻ TAK, ale głosu anioła to ona nie ma. Do studio'a też by sie nie dostała. Nie ma czym tu szczycic. Zrozum to Lara ty jesteś dobra tylko w tych swoich motorach i tyle! -W pewnym momencie Lara zaczeła płakać.  Viola przesadzila!
-O nie, moja Violetto. To było naprawdę chamskie z twojej strony. Idź do góry i wróć jak sie uspokoisz.
-Leon! Nie jesteś moim ojcem!
-Może nie ojcem, ale chłopakiem.  A teraz prosze cie Violetto idź do góry.
-Leoś...
-Violetta! -Nie lubiłem na nią krzyczeć,  ale mnie do tego zmusila.
-Ugh... Jesteś okropny!  Nie mam zamiaru tu z tobą siedzieć. Nie odzywaj sie do mnie. Jak wolisz Lare to prosze bardzo, ale mnie nie proś o wybaczenie.  -Po czym pobiegła cała zła do góry.
- Co jej sie stało,  Leon?
-Wybaczcie mi za jej zachowanie, a szczególności ciebie Laro, ale hormlny jej buzuja... -Było mi strasznie za nią wstyd. No ale z drugiej strony kobiety w ciąży tak mają, c'nie?
-Spoko Leon. Nic sie nie stało. Rozumiem ją.
-Ty jesteś w ciąży?
-Nie! Po prostu... nieważne.  Pójdę z nią porozmawiać.  Zaraz przyjde. -Mam madzieje, że Violka jej nie zabije. Uwierzcie mi, że byłaby do tego zdolna. Kocham ją,  ale czasami przesadza.  Dobra Leon, teraz to ty zajmij czymś gości.  Hmm... o, już mam! Walczyłem muzyke i zaczęliśmy tańczyć.
V I O L E T T A :
Nie no nie wierzę!  Leon uwierzył tej ... tej... no JEJ. Będzie miał przechlapane. Jak tak mu na niej zależy,  to niech do niej idzie.  O super. Ta teraz tu przyszła.
-Co chcesz Lara?
-Chciałam ci tylko uświadomić to, że ja i Leon już wkrótce znów będziemy razem. Już ja tego dopilnuje.
-Taa jasne. Po pierwsze, to Leon mnie kocha. Po drugie gdyby mnie zdradzil, to napewno nie z tobą, a po trzecie masz Diego'a.
-Ty myslisz, że ja go naprawde kocham? To tylko przykrywka. Gdyby nie on bym nie widziała Leona tak często. -Wiedziałam, że ta szmata chce uwieść mojego Leonka. Po co słychać Violi? "Przeciez ona jest w ciąży,  to tylko hormony." Tak, na pewno.
-Jesteś żałosna. Wyjdź stąd!  Teraz!
-Viola, mam zwołać Leona i mu o tym opowiedzieć? Nie chcielibyśmy tego.  Nie, zaraz. Ty tego nie chcesz. Ja chce.
-Nie będziesz mnie szantażowała! Wynocha stąd.  Zostaw MOJEGO Leona w spokoju!!! -Wtedy do pokoju wbiegł Leon.
L E O N :
Usłyszałem krzyki Violi i pobiegłem do jej pokoju.
-Violu, co sie stało?  -Była strasznie wkurzona. Dobrze, że wbieglem tam, bo mogło to sie zle skonczyc.
-To ona Leon! Ona chce ciebie i nie kocha Diego'a. Naprawde, uwierz mi. Prosze.
-Nie! Leon, ona kłamie.  Violu, prosze cie. Ja chciałam to tylko wytłumaczyć. Serio. Jeśli to taki problem,  to ja już pójdę sobie. -Nie wiedziałem komu wierzyć.  Niby Viola jest moją dziewczyną,  ale ona jest w ciąży. Jest to ciężki okres.
-Dobrze Laro. Przepraszam cie za jej zachowanie. Dziękuję za przyjście.  Na dole czeka na ciebie Diego. Inni już poszli.
-Dobra. To pa. -Wychodząc pocałowała mnie w policzek. Viola była cała czerwona. Jeju, jak ona to robi?
-Dziękuję ci Leon, że to mi uwierzyłeś. -Powiedziała z sarkazmem.
-Viola jesteś w ciąży.
-No i co to ma do rzeczy? Wiesz co? Jeżeli jej wierzysz bardziej, to prosze bardzo. Droga wolna. Mnie to nie obhodzi. Związek polega na zaufaniu, którego od ciebie nie dostałam.
-Violetto, nie zganiaj winy na mnie. Mogłaś nie być taka zazdrosna. Ja pójdę dzisiaj spać na dół, na kanapie, a ty przemyśl swoje zachowanie. Zepsułaś całą impreze. -Powiedziałem to co myślałam i poszedlem do salonu.
V I O L E T T A :
Leon poszedł,  a ja zostałam sama myśląc.  Czemu on mi nie uwierzył?  To, że jestem w ciąży,  to nie jest żadnym argumentem. Skuliłam się i zaczęłam płakać.  Płakać,  poniewaz Leon przestał mi wierzyć. Przestał mi ufać.  A co to jest za związek bez zaufania? No właśnie.  Żaden.

1/18/2014

Rozdział XII

Heejoł xd KOMENTARZE, KOMENTARZE I JESZCZE RAZ KOMENTARZE! Rozdział niezbyt wyszedł ; c wogóle niezbyt wychodza, no ale trudno. Niewazne :D Zapraszam do czytania :
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Gdy obudzilam sie rano to zauważyłam,  że nie ma Leona obok mnie. Na poczatku sie troszkę zmartwilam no nie powiem nie, ale potem poczułam zapach pyyysznej jajeczniczki ^.^ Założyłam szlafrok i zeszlam na dół. Moje oczy chyba mają halucynacje, bo widze Leona z fartuchem. Śmiesznie to troche wyglądało :D Mój kochany Leoś robi mi śniadanie.  Czyż to nie cudowne?
-Witaj kochanie ♥ Co tak pachnie?
-Twoje śniadanie,  które za moment sie pojawi na stole, wiec prosze Cie byś usiadła.
- Dobrze :) Powiedz mi skarbie, czemu los dał mj akurat najlepszego, naslodszego, najprzystojniejszego... (10minut później) chłopaka,  na którego nie zasługuje?
-Skarbie ja to pytania zadaję sobie codziennie, tyle że to o tobie tak nawijam. Kocham Cie.
-Ja Ciebie też.  Dobra to co ? Trzeba przygotować wszystko na impreze. Jedziesz ze mna do sklepu?
-Nie, jedź sama. Ja musze tu posprzątać.
-Okej.
-Misiek, tylko kup troche alkoholu!
-Dobra, nie musisz krzyczeć.  - Zjadlam sniadanie, ktore przyrzadzil mi Leon i powiem, ze bylo przepyszne. To on chyba zacznie przygotowywac jedzenie... Potem skierowalam sie do łazienki,  a ogarniecie sie zajęło mi z jakieś 45 minut. Pożegnałam się z Leonem i wyszłam. Dobra Viola terazto ty sie zastanów jak wrocisz z tymi wszystkimi zakupami...
L E O N :
Okej, trzeba tutaj troche ogarnąć zanim Viola przyjdzie. O nie! Zapomniałem,  przecież Violka jest w ciąży i nie może sie przemeczac, ani dźwigać. Musze do niej zadzwonić.
-Halo? Violetto, ale juz do domu...... tak.. nie... O, juz wiem!... No dobra, pa... Ja Ciebie też. - Umowilem sie z nią, ze jak skonczy zakupy to po mnie zadzwoni, zebym przyjechał po nią.  Dobra. To teraz sprzątamy.
2 G O D Z I N Y   P Ó Ź N I E J :
No i  wszystko gotowe. O Violetta dzwoni. Pewnie już zakończyła swoją pogoń za jedzeniem i piciem. Wziąłem kluczyki i ruszyłem do samochodu. Po jakiś 10 minitach byłem przed sklepem, a wiem pod jakim, bo Viola zawsze tam chodzi. No właśnie musze do niej zadzwonić, że na nią czekam. Albo mam lepszy pomysł...
-Czesc Violuś
-och, wita, moj Leosiu, wiesz ze juz skonczylam.
-Naprawde?! A gdzie czekasz?
-Na parkingu....  A co?
-Uuuu.. Violka ja jestem z kolegami na basenie. Przyjazd po ciebie zajmie mi jakas godzine, góra półtorej.
-Co?! Leon! Miałeś sprzatac, a nie osc na basen! Wiesz co? Nie chce mi sie z toba gadac. Ide na pieszo, ale jesli mi sie cos stanie, albo co gorsza dziecku to pożałujesz. - super rozlaczyla sie, hihi :D o to mi chodziło.  O widze Violke. Jaka ona bezbronna z tymi 6 siatkami... zaraz, co??? Sześcioma? ! Boooze. Ile ona tego nakupowala? Dobra ide do niej.
V I O L E T T A :
Co za beszczel! Jak on mógł mnie tak wystawić.  Jestem w ciąży, a on takie cyrki odwala. Bedzie miał kare i to surową. Zero seksu przez tydzien!  BUAHAHABUAHAHAHA! wow. Jestem jakas szurnieta.... Ej, czemu jest tak ciemno? Oślepłam? Ktoś mi zakryl oczy.
-Puśc mnie pan. Jestem wkurzona na swojego chłopaka!
- Nie wolno przecież wkurzac tak pieknej kobiety. Jego strata. -Powiedział Leon.
-Leon! -odwróciłam sie do niego i go przytuliłam. Co za fragas! Wykiwał mnie.
-Oj, Leoś. Czemu ja zawsze musze dac sie nabrać na te twoje żarty.
-Ememem.. no nie wiem. Bo mnie kochasz?
-Tak, to napewno dlatego :D A teraz chodź,  bo sie nie eyrobimy na 18:00.
-okej, okej. Chodź za mną.  -Leon wziął zakupy i poszedł do samochodu.  Gdy dojechaliśmy do domu, to rozpakowaliśmy rzeczy i zaczęliśmy wszystko przygotowywać na impreze. Dobrze, że Leon posprzątał. Przynajmiej jeden problem z głowy. Jeszcze tyle pracy. Nie wyrobimy sie!!!
-Leon! Nie zdążymy zrobic tego wszystkiego. Jest juz 16:20. Odwołaj impreze. -Nie wiem czemu, ale zaczełam plakac. Wiem.Było to żałosne.
-Kochanie, nie płacz.  Przecież nic sie nie stało.
-A właśnie,  że stało sie! Nie wyrobimy sie i tyle. Wiesz, że moje przygotowania trwają 40 minut! Ja juz nie moge... -Totalnie sie rozbeczalam. Biedny Leon i on musi mnie znosić.
L E O N :
Viola sie rozpłakała. Bez powodu. A no tak. Zapomniałem,  przecież jest w ciąży.
-Kochanie,  zdążymy.  Ja tutaj wszystko przygotuje, a ty idź sie ogarnąć.  -Nic nie powiedziała, tylko kiwnęła głową i poszła na górę.  No to teraz trzeba sie wszytkim zająć.  Najpierw wsypie wszystkie chipsy, popcorn itp. do miski, potem alkohol, a na koniec dekoracje i jakaś dobra muza.  Zaczynamy...
G O D Z I N E   P Ó Ź N I E J :
Wszytko jest już gotowe. Teraz muszę iść sie przebrać.  Założę ulubioną koszulę Violi. Tą czerwoną i jeansy. A no tak. Jeszcze mój perfum, hihi :D
Okej, jestem już gotowy.  Muszę zawołać Violke, zeby juz zeszła,  bo jest 18:00.
-Violuuuś,  chodź na dół. Goście zaraz przyjdą.  -Nie odpowiedziała, tylko zeszła.  Wyglądała zabójczo! Miała na sobie czarne rajstopy, czerwone szpilki, włosy upiete w koka i piękną czerwoną sukienkę, sięgającą do ud. Mrrr... Zaraz, zaraz. Do ud!? O nie...
-Violetto. Castillo. Marsz. Do. Góry.  Sie. Przebrać. Natychmiast!!! Nie będziesz mi tu paradowac w takiej sukience.
-Oj Leoś. Przeciez na tej imprezie będą nasi przyjaciele i Diego. -Specjalnie powiedziała Diego ciszej.
-No właśnie. D i e g o. Idź do góry sie przebrać,  albo... -Nie zdążyłem nawet dokończyć,  poniewaz przerwał mi dzwo do drzwi. No swietnie. Już są.
-Misiek, ja pójdę otworzyć i nie złość sie. Kupiłam tą sukienke z myślą o Tobie. -Poszła otworzyć,  a za drzwiami stali Marco, Fran, Maxi, Cami, Ludmi i Thomas. Zero śladu Diego'a. Jest!! Haha. Zaprosiliśmy ich do środka i zaczęła sie impreza, lecz niestety po jakiś 10 minutach znów zadzwonił dzwonek.  Razem z Violką poszlismy otworzyć. Nie, to niemożliwe. Ale jak? Otworzyliśmy drzwi, a przed nami stał Diego razem z Larą. Tak. Z tą Larą. Moją byłą...

1/12/2014

Rozdział XI

Okej. Na poczatek chciałam powiedzieć,  ze bardzo dziekuje za ta oto liczbe wyswietlen. Chcialabym was rowniez po prosic o wiecej komentarzy, jezeli to nie problem. Moga byc przeciez z anonima, wiec jesli czytacie bloga to również go komentujcie. Dziekuje za uwage i zapraszam do czytania :D
########################################

V I O L E T T A :
WOW. To co przeżyłam z Leonem zeszłej nocy, to było cudowne! To kochany chłopak,  który umie sie kochac :D Dzisiaj ma do nas przyjsc Caxi (Camila i Maxi) z jakąś wazna wiadomością.  Ciekawe co to? No ale nieważne. Patrze sobie właśnie na mojego najukochanszego, najprzystojniejszego, najlepszego... (5min. później) chłopaka.  Jak on słodko śpi *.* I te dołeczki, ach... Rozmarzylam sie lekko. Okej, budzi sie. Troche szkoda, bo chciałam sie jeszcze na niego popatrzeć.
-Witaj słońce ;) -Boże, jaki on uroczy.-
- Hej. Troche szkoda, że sie obudziles. Miałam ochote sobie jeszcze na ciebie popatrzec :p
- Dlugo sie tak patrzylas ?:')
- Jak sie tak Cie obserwuje, to traci sie rachube czasu :*

L E O N :
Violka jest taka kochana. Nie wiem co bym sobie zrobił,  gdyby jej sie coś stalo.  Musze jej teraz jeszcze bardziej pilnować.  W sumie to sie mawet ciesze z tego powodu, bo spedzam z moja ukochaną teraz więcej czasu, tylko musze jeszcze zadzwonić do Diego'a, by go poinformować tym, że Viola jest w ciąży i musze sobie zrobić przerwe z tym wszystkim. Nie moge na to pozwolic, żeby mi sie coś stało,  bo Viola mnie potrzebuje.
-Tooo jakie plany na dziś?
- Caxi ma do nas przyjsc tak o ok. 16, wiec mamy jeszcze 5 godzin. Możemy isc do kina... Wiesz jak długo nie byłam.
-Okej, ale ja wybieram film! -
No doobrze. Co my tu mamy? Reniferki i iskierki (animowany), Dom wampira (horror), Miłość na zawsze (komedia romantyczna), W poszukiwaniu klejnotow (przygodowy) i Strzelaj póki możesz (sensacyjny). Hmm... To tak. Mamy do wybory albo Reniferki i iskierki albo Dom wampira. Kurde... Chce iść na Reniferki, ale lubie kiedy sie Viola sie do mnie przytula. Ciężki wybór. Musze sie jej zapytać co jest lepsze.
-Kochanie, co byś wolała.  Reniferki i iskierki czy Dom wampira?
-Naprawde Leoś?  Nie ma nic lepszego do oglądania?
- No są jeszcze jakies tam filmy, ale te mi sie najbardziej podobają,  a poza tym to ja wybieram film dzisiaj, więc musisz sie podporządkować.
- Jeżeli i tak ty wybierasz to czemu sie mnie pytasz? - Udaje obrażoną, widze to. No w sumie to ma racje. O! Już wiem.
- Chciałem iść na Reniferki, no ale trudno Dom wampira też może być fajny.- Wycierpie tyle dla Violi. Są przynajmiej plusy. Przez cały film bedzie sie do mnie przytulała. W międzyczasie poszedłem zadzwonić do Diego'a.
- Siema stary. Co chcesz? Ja tutaj pracuje, gdzie jesteś?
-No właśnie po to dzwonie. Viola jest w ciąży.  Musze sobie wziąć "urlop".
-No to gratuluje :D Spoko, tylko wiesz, wróć jak najszybciej. Musze kończyć nara.
-Ok, dzięki.  Siema.
Dobra zgodzil sie. Jest gites. Teraz tylko zarezerwuje film na 12:30. Okej, już jest.
-Violuś, nie gniewaj się już na mnie. -Mówiąc to pocałowałem ją baaardzo namiętnie. Zawsze przy rym mięknie. Zaczęła oddawać pocałunki.Wiedziałem, że sie uda.Niestety musiałem przerwać tą uroczą chwilę.
-Kochanie, musze iść sie ubrać.  Za niecałe półtorej godziny nasz film sie zaczyna. - Ona tylko sie uśmiechnęła i pokiwala głową na znak, że moge już iść. Godzine później byliśmy juz gotowi do wyjścia. Wziąłem ze sobą numer rezerwacji i poszliśmy na film. Było naprawde super! Kupiliśmy z Violą zestaw dla zakochanych. Znajdował sie w nim duży popcorn, ogromna butelka pepsi wraz z dwiema słowakami oraz dwa lizaki w kształcie serca. Jak zwykle miałem racje. Violetta się cały czas przytulala sie i calowala mnie. Nawet nie wiem szczegolnie o czym byl film. Kiedy wróciliśmy była godzina 14:30. Mieliśmy dosyć sporo czasu, wiec postanowiliśmy sie jeszcze przejść.  Poszliśmy na naszą ławkę. Porozmawialiśmy troche,  ale Viola stwierdziła,  że jest jej już troche zimno. Musiałem oczywiście posłuchać swojej najukochanszej dziewczyny i ruszyc do domu. Gdy dotarlismy na miejsce, zaczęliśmy trohe sprzątać,  bo bałagan był niezły.  Zmęczeni usiedlismy na kanape, aż w pewnej chwili zadzwonił dzwonek. Straciliśmy poczucie czasu. Była juz 16:00! Viola wstała i wpuściła Caxi do srodka, a ja zaparzylem wode na kawe. Usiedlismy sie i zaczelismy sie pytać cos typu: co tam u cb? Jak sie sprawy maja? Co porabialiscie? Itp.
-No wiec, co chieliscie tak waznego nam powiedziec? -Zapytała Violetta.
-A no tak! Zapomnielibysmy. Chcieliśmy Wam powiedzieć,  ze jesteśmy zareczeni. - W sumie to mnie teoche zdziwiło,  bo zawsze myślałem,  że to ja sie zarecze pierwszy.
-Gratuluje!!! Aaaaa! :D Od kiedy?!
- Z  jakieś 2 miesiace temu. Nie mielismy zbytnio czasu Wam o tym powiedzieć, bo ta cała sorawa z tobą Violu i wogóle.
-Spoko, nie gniewamy sie ^^ Nie moge uwierzyć.  Szczescia życzę.
-Dzieki Leon. Aha i tak myśleliśmy,  ze może byśmy wyprawili taką parapetówke z okazji naszych zaręczyn i waszego dziecka. Co o tym myślicie? -W sumie to nie był wcale taki zły pomysł. Troche zabawy nam nie zaszkodzi.
-Dla mnie bomba. A ty Violu?
-Ja też jestem za, ale gdzie bedzie impreza u nas czy u Was? Bo może być u  nas.
-No dobra. To u was. A o której?  Może by tak o 18:00?
-Spoko. Czyli tak. Jutro w piątek parapetówka u nas. Zapraszamy wszystkich naszych przyjaciół.  Impreza zaczyna sie o 18.
-No. Mi i Maxiemu pasuje. -Powiedziała Camila. Potem sie pożegnaliśmy i poszli. Viola postanowiła zadzwonić do naszych przyjaciol i zaprosić ich na jutro. Postanowiliśmy,  że zaprosimy Fran, Marco, Diego (chociaż noespecjalnie chcieliśmy), Ludmiłe i Tomasa. Każdy miał pare oprócz Diego'a, wiec pozwoliliśmy mu wziąć jakąś jedną osobe. Wszyscy przyjeli zaproszenia. Ciesze sie bardzo i nie moge sie doczekac bibki. Poszedłem wziac kąpiel. Po mnie poszła Viola, potem położylismy  sie do łóżka.
-Kocham Cie Violka :*
-Ja ciebie też  Leon. Dobranoc ♥
-Dobranoc ;)
Nie minęła nawet minuta, a juz spalismy...

1/08/2014

Rozdział X

V I O L E T T A :

Przed chwila sie dowiedziałam,  że jestem w ciąży.  Na poczatku zastnawialam sie, jak? Ale potem przypomniała mi sie próba do przedstawienia z Leonem i wszystko stało sie jasne. Najgorsze jest to, że nie wiem jak Leon na to wszystko zareaguje. Jak ja to ledwie przyjelam do wiadomosci, to co dopiero on! Dobra Violka koniec tych rozmyślań,  bo Leon przyszedł.
-Hej Vilu
- Czesc Leoś. Sluchaj ja Ci przysiegam, że nic o tej ciąży nie wiedziałam!
- Dobrze Viola. To nie jest Twoja wina!Ja tutaj przyszedłem błagać Cie o wybaczenie, bo wkońcu wina leży po mojej stronie. Wiem, że możesz nie chcieć tego dziecka. Rozumiem Cie. Ale prosze, daj mu szanse. To jest NASZE DZIECKO. -Specjalnie podkreślił to nasze dziecko, ale ja i tak go nie rozumiem. O co mu chodzi? On myśli,  że ja chce te dziecko usunąć?-
-Leon. Ja nie zamierzałam usuwać tego dziecka. Nie wiem skąd Ci to przyszło  do głowy.  Tylko obawiałam sie , że mnie zostawiasz,  bo kto by chciał dziewczyne z dzieckiem. Szczególnie,  że Ty jesteś w tym gangu i potrzebujesz swobody,  a nie niańczyć dziecko.
-Violu, powiem Ci szczerze,  że jestem nawet zadowolony z Twojej ciąży. Zawsze chciałem mieć małego Verdasa. - Moje oczy momentalnie zrobiły sie szklane i łzy spływały mi po policzkach strumieniami.-
-Skarbie, nie płacz.  Powiedzialem coś źle?
-Wręcz przeciwnie. To co powiedziales bylo piękne.
-Wiesz przecież, że Leon Verdas jest już taki idealny. Poczekaj tu chwile. Musze sie coś zapytac lekarza. -Chwilę go nie było,  ale po 5 minutach wrócił z szerokim usmiechem na ustach.
-Zbieraj sie ! Wracamy do domu. Lekarz powiedział, że jest już wszystko dobrze.-Ogarnelam sie i wyszłam z Leonem ze szpitala, a tam czekali na nas wszyscy przyjaciele. Kiedy wchodzilam do samochodu, zaczęli sie pytać o tą ciążę,  ale mój Leon mnie obronił.
-Zostawcie ją! Violetta musi teraz odpoczywać.  Zadacie jej te pytania potem, a teraz przepraszam was, ale my już pojedziemy do domu. - Jak powiedział,  tak też zrobił.  Kiedy samochód sie zatrzymał,  to Leon otworzyl mi drzwi i zaniósł mnie na rekach do NASZEJ sypialni. Jeju, jak to ładnie brzmi. NASZEJ sypialni. Słooodko ^^ No ale dobra. Przez reszte dnia mój książę się mną opiekował.  Dawał mi jedzenie do łóżka, ciagle sie pytal czy coś mnie boli, włączył mi nawet film zebym sie nie nudziła. Wieczorem przyszedł do mnie w SAMYCH BOKSERKACH I POWIEM WAM, ŻE WYGLĄDAŁ B O S K O!!!
-Leoś,  przecież wiesz jak mi słabo,  gdy jesteś w samych bokserkach... - Myślałam, że po tych słowach mnie przeprosi, ale on tylko uśmiechnął sie złośliwie.
- Mmmm Violka, czy myslisz o tym samym co ja?
-Nie Leon! Ja jeszcze nie doszlam do siebie, po tym co mi zrobiłeś.
- Emm .. A no tak..  Przepraszam cie najmocniej, wiesz przecież, że nie chciałem,  ale... - Był już bliski płaczu, musialam mu przerwać.
-Leon, ja tylko żartowałam. Wiem przecież,  ze musiałeś. Chodz no tu... - Pozbieral sie i podszedł do mnie. Złapał mnie w talii, a potem zaczęliśmy sie całować.  Jego rece powędrowały pod moją koszulę nocną na brzuchu i jechały coraz wyżej,  aż wkońcu dotarły i stanęły na piersiach. Później zaczal zdejmowac ze mnie pidzame. Jego oczy momentalnie zrobiły sie większe.
-Wiesz jak ja Cie kocham! -Zaczęłam sie śmiać,  a on całował moje stopy i jechał coraz wyżej i wyżej.  Kiedy dotarł do mojego "skarbu" zaczął go piescic, a ja lekko pojekiwalam. Postanowiłam,  ze koniec tego dobrego i zamienilam sie pozycjami z Leonem. Teraz ja dominowałam nad nim. Zaczęłam robic mu tak zwanego "loda". Potem calowalam jego umiesniony tors i doszlam do ust, gdzie zaczęła sie prawdziwa walka na języki.  Oczywiście mój Leon ją wygrał.  Na sam koniec najlepsze.
- Chcesz tego?
-Tak! Leon. Pospiesz sie! - Po moich slowach włożył swój  "skarb" do mojego. Potem jeszcze zabawialismy sie z jakieś 3 godziny i poszlismy spać wtuleni w siebie. To była upojna i najlepsza noc w moim życiu. Wiem, że Leon to ten jedyny i nic tego nie zmieni.
-----------------------------------------------------------------
 Okej, wiem, ze trohe krotki ale obiecuje, ze nastepny bedzie dluzszy :D prosze o komemtarze!!! :D ♥

1/04/2014

Bez was nie byloby mnie tu

WOW! Dziekuje za ponad 1000 wyswietlen. Czekam jeszcze na komentarze pod ostatnim rozdzialem. Pozdrowionka Julka Verdas :*

Rozdział IX

-Ja... Ja mysle, ze jak wszyscy tobie wybaczyli to ja tez moglabym sprobowac. Ale nie mysl sobie ze wszystko jest  w porzadzku. Bede cie miala na oku. - Wkoncu moge sprobowac, ale ja i tak nadal pamietam co zrobil pare dni temu.
-Ale Leon, stary. Czemu  żeś sie w to ubral? -Zapytal Maxi, parskajac smiechem.
- Oj Maxi, Maxi. Juz wam tlumacze.  Diego mi powiedzial ze te miejsce duze dla niego znaczy, wiec pomyslalem, ze mozna by bylo je zatrzymac, ale zmienic troche zasady.  Ememm... moglibysmy sie nazywac "poskromcy złych", czy cos takiego. To polegaloby na tym, ze bysmy ratowali innych przed np. złodziejami,  zabojcami, czy cos w tym stylu...
-Co ty chcesz sie w super-mana bawic?
-Violka, daj mi dokonczyc. Nie chodzi o to, zeby byc jakims superbohaterem, tylko takimi typkami co po prostu pomagaja. Tacy dobrzy gangsterzy czy cos w tym stylu :D
-O Boze. Leon co ci odbilo? -Szczerze, to nie wiem czy to byl najlepszy pomysl.
- Nic, ale pomyslalem, ze moze byc fajnie. Acha i jeszcze jedno wybaczcie mi dziewczyny, ale dla was wstep wzbroniony.-Miejmy to juz za soba.-
-No dobra, to kto chce do tego dolaczyc? Okej, to Maxi, Marco, Tomas. Acha, czyli wszyscy. Fajnie. No too zostajemy tutaj na razie czy wracamy.
- Wszyscy na razie tu zostanmy, co? Moze byc fajnje. Tutaj jest wszystko. Diego mnie oprowadzil. Kazdy moze miec pokoj dla siebie, ale wiem ze beda w parach :p
-Oj Leon, Leon. Ty tylko o jednym.
-Och Cami jak ty mnie dobrze znasz.- Po przedstawieniu dzieki Diegu mapy tego calego podziemia kazdy rozszedl sie do swoich pokoi. Oczywiscie ja z Leonem. Jak przekroczylismy prog pokoju to strasznie slabo sie poczulam. Na szczescie w kazdym pomieszczeniu znajdowala sie lazienka. Od razu pognalam do ubikacji i wymiotowalam w niej z jakies pol godziny. O C H Y D A.  Po wyjsciu przebralam sie w pizame, ktora lezala na lozki i poszlam spac.

T Y D Z I E N   P O Z N I E J:

Od tego zamieszania minal juz tydzien.  Kazdy zdazyl sie juz przyzwyczaic do tego miejsca.  Przez te 7 dni strasznie zle sie czulam i ciagle wymiotowalam. Mysle ze to przez ta zmiane klimatu.  Przeciez mieszkalam pod ziemia. Wlasnie szlam z Leonem na sniadanie, kiedy nagle stanal i zlapal mnie za rece.
-Kochanie, wiesz jak ja cie bardzo kocham? Jestes moim tlenem bez ktorego nie da sie zyc i ...
- Dobra, dobra. Co chcesz?
-Czy ja musze cos chciec? Nie no dobra. Chcialem sie zapytac czy moge z chlopakami jechac do miasta na motocyklach? Jedziemy tak tylko na 2 dni. Pezenocujemy w hotelu. Wiesz przeciez, ze naleze do tego gangu, nie? - Spojrzal sie na mnie tymi pieknymi, zielonymi oczkami i zrobil je takie maslane. OWW... Nie Violka. Ogar. Ale one sa taakie piekne.
-No dobrze.  Ale obiecaj, ze bedziesz dzwonil.
-Oczywiscie wasza wysokosc. - Po tych slowach zlapal mnie w talii i pocalowal delikatnie,  a zarazem namietnie. Bylo cudownie.  Ale wkoncu musieliśmy sie od siebie oderwac, bo brzuchy nam steasznie burczaly. Po sniadaniu spakowalismy rzeczy, ktore wczesniej przywiezlismy tutaj. Wkoncu musialam jakos ladnie wygladac dla mojego Leona. Potem pojechalismy do naszych domow. Ludzie Diega wysprzatali go i umyli. Wygladal jak nowy. Rozpakowalam sie i podeszlam do lodowki zrobic sobie cos do jedzenia. Oczywiscie 10 minut pozniej lodowka byla oprozniona. Nudzilo mi sie troche, wiec wlaczylam telewizor i zaczelam ogladac. Akurat leciala jakas komedia romantyczna. Po jakis 2 godzinach wylaczylam urzadzenie i poszlam spac. Nastepnego dnia wstalam i postanowilam zaprosic dziewczyny na pidzama party :D Zadzwonilam najpierw do Ludmiły
-Halo?
-Hejka Ludmi, chcialabys wpasc do mnie na pidzama party?
-Jasne!
-No dobra, to tak impreza zaczyna sie o 18:00. Wez ze soba pidzame i jakies kosmetyki.
-Okej. To do zobaczenia!
Potem rozmowa z Fran i Cami wygladala podobnie. Teraz trzeba tu wszystko przygotowac. Okej jest 13:00 to mam jeszcze czas. Zrobilam sobie listę z rzeczami, ktore musze kupić. Napewno jakieś smakolyki, picie, filmy. Po napisaniu listy poszlam sie ubrać. Wzięłam ja ze soba i poszlam na zakupy, ktore zajely mi około 2 godziny. Gdy wrocilam do domu byla juz 15:30, wiec wzielam sie do roboty. Upieklam ciasto czekoladowe dla dziewczyn. To ich ulubione, zreszta moje tez. Zanioslam wszystkie napoje do mojego pokoju. Wybralam najciekawsze filmy (komedie) i również zaniosłam je do mojego pokoju. Musiałam podlaczyc odtwarzacz DVD. Szłam sie przygotowywac, gdy w pewnym momencie zadzwonił Leon.
-O, witaj kochanie! Co porabiasz?
-Siedze i mysle o tobie. Wlasnie wrocilem z chlopakami z "roboty". A ty?
- Ja szlam sie przygotowywac na wieczor, bo urzadzamy z dziewczynami pidzama party.
- Żałuję, że nie ma mnie tam z tobą :(
- Oj misiek. Juz jutro sie zobaczymy =) Tesknie za toba ...
- Ja za toba też.  Musze konczyc. Kocham Cie. Pa :*
- Ja Ciebie też. Pa ♥
WOW. Już jest 17:00! Musze isc sie przebrac. Wzielam pidzame i poszlam do lazienki. Musialam wykonac jeszcze toaletowe czynnosci :D Kiedy wyszlam z łazienki już gotowa, uslyszalam dzwonek do drzwi. Szybko zeszlam i otworzylam, a moim oczom ukazała sie cała trójka dziewczyn.
-Witam was w moich skromnych progach. Co tak szybko? Jest 17:40.
-No wiemy, ale nie moglysmy sie doczekac!
- No to zapraszam. Idziemy na górę. Macie szczescie, że wszystko już przygotowałam.
Zaprowadziłam je do mojego pokoju. Usiadlysmy sie na łóżku i zaczelysmy plotkowac.
- Eee dziewczyny, a tak wogóle to gdzie wy mieszkacie?
-No właśnie chcialysmy Tobie o tym powiedzieć. Wszytkie w trójkę kupilysmy domy obok siebie. Ja mieszkam po lewej stronie od Ciebie z Tomim, Fran z prawej z Marco, a Cami naprzeciwko z Maxim.
-aaaaaaaaa!!! To najlepsza wiadomość. Moje najlepsze przyjaciółki mieszkają obok mnie. AAAAAAA ^_^
-No dobra, to moze bysmy sobie zagraly w prawde? Ja zaczynam!
-Wiedziałam, ty zawsze zaczynasz Cami hahaha :D
-Oj tam, oj tam. No dobra to krecimy... Violka! Emmm... co tu by... O! Na ile procent podoba Ci sie Leon?
- Na 100000000000...% Ok, teraz ja! Fran... Czy chcialabys sie ozenic z Marco?
-Oczywiscie, że tak. Ale nie teraz. To nie jest najlepszy czas na małżeństwo.
- Masz racje. AAAAŁŁ!
-O Boże, Viola co ci jest? Ludmi, dzwoń na pogotowie! Viola nam zemdlała.

O C Z A M I L E O N A:

Miałem sobie taką drzemke, aż tu nagle Cami do mnie dzwoni, że Viola zemdlała. Od razu wsiadłem na moj super, najlepszy motocykl i pojechałem do szpitala. Gdy wszedłem skierowałem sie do recepcjonistki.
-Dziendobry, gdzie leży Violetta Castillo?
-A kim Pan dla niej jest?
-Jestem jej chłopakiem.
- W sali 219
-Dziekuje.
Po otrzymaniu tej informacji ruszylem w poszukiwaniu sali. Po dojściu na 2 pietro ujrzalem moich przyjaciol siedzacych na fotelach.
-Hej, co jest z Violą?
-Zemdlała, nie wiemy czemu. Bylysmy niej na pidzama party i w pewnym momencie BUM i leży.
- Spoko Fran. O wychodzi lekarz! Panie doktorze prosze powiedziec co jest z Viokettą?
- Prosze sie nie martwic. Omdleenia są normalne w czasie ciąży.
-CO?! -Wszyscy sie wydarlismy na glos. Violetta jest w ciazy? Ciekawe czy wiedziala. I co my teraz zrobimy?

Rozdzial VIII

Oczami Leona:
Ech.. wkurza mnie juz ten caly Diego. Nie rozumiem o co on sie wogole mnie czepia. Okej, mial prawo byc zazdrosny i zly na mnie, ale bez przesady ile mozna sie gniewac na osobe przez tyle lat i jeszcze chciec mnie zabic! No dobra moze mnie zabic, ale niech tylko sprobuje sie zbliżyć do Violetty to pożałuje! !! Ciekawe co ona teraz robi i czy juz zauwazyla ze mnie nie ma. Mam nadzieje, ze sie mna nie przejmuje i nie pojdzie mnie szukac. Tego napewno bym nie chcial. No dobra Leon, koniec tego rozmyslania juz prawie jestes na miejscu, teraz sie skup. Robisz to wszystko i wylacznie dla Violetty. Dobrze, ze nie zapomnialem drogi. Ciekawi mnie jedna rzecz. Dlaczego nigdzie nie ma tu zadnych straznikow, ochroniarzy czy czegos w tym stylu. I cos tu tak az za cicho. Wszedlem do glownego pomieszczenia i tam tez nikogo nie bylo, wiec podszedlem troche blizej.
-O Leon! Widze ze zaszczyciles mnie swoja obecnoscia i jednak przyszedles.
-Tak przyszedlem i to tylko dlatego, by chronic moich przyjaciol.
-Och jakie to slodkie. Myslisz, ze jak cie zabije to zostwie twoich przyjaciol, a w szczegolnosci ta twoja slicznotke.
-Nie waz sie jej nawet tknac. - Teraz to zdenerwowalem sie na maksa. Violetta jest moja i nikt nie moze jej dotykac oprocz mnie. Nie pozwole mu na to.
-No dobra konczymy gadac i zabieramy sie do roboty. -Zaczal sie chytrze usmiechac. Domyslilem sie co ma na mysli, wiec postanowilem powiedziec to co mysle.
-Wiesz co Diego ja cie chyba juz nigdy nie zrozumiem.
-A co masz niby na mysli.
-No wiesz rozumiem ze mogles byc zazdrosny i wogole. Ale zeby jeszcze trzymac uraze. Wez co ci to da ze mnie zabijesz. No dobra na poczatku tam bedziesz sie cieszył i bedzie ci lepiej, ale co potem? Co bedzie po tym jak mnie zabijesz. Juz nie bedziesz planowal nic, ani nikogo gonil, scigal. Nie bedziesz miec zadnych planow. Twoje zycie nagle straci sens. Bedziesz zyl w tym szarym zyciu bez przyjaciol, rodziny, ukochanej osoby. Bedziesz sam, samiutki jak palec. Nie zal ci zmarnowac swojego zycie? Nie lepiej po prostu zapomniec o wszystkim i wybaczyc.- Po moim dlugim monologu troche go zatkalo i nie potrafil wypowiedziec ani jednego slowa. Ma sie ten dar, nie? ; D

W tym samym czasie u Violetty:

Nie rozumiem go! Jak mogl mnie tak po prostu zostawic i sie nawet nie pozegnac. Wiedzial ze idzie na smierc. Ale na pewno nie zginie. O nie. Ja na to nie pozwole!
-Chodzcie tu wszyscy. Sluchajcie, poszlam do pokoju Leona ale tam nikogo nie bylo. Mysle ze mogl on podsluchac nasza rozmowe i uciec do Diega. Musimy isc go ratowac jak najszybciej!!! - W tym momencie nie myslalam o niczym innym niz o uratowaniu Leona.
-Sluchaj Violu, my cie rozumiemy ale tez nie mozemy dzialac pochopnie musimy to wszystko sobie przemyslec. Bo jak bysmy tak gwaltownie pobiegli za Leonem go ratowac moglibysmy zginac, a to w niczym by nam nie pomoglo. To tez nasz przyjaciel i tez sie o niego strasznie martwimy, ale na co my bysmy sie mu przydali martwi? - No dobra, moze Fran ma troche racji, ale ja nie moge sobie tak siedziec bezczynnie i myslec o tym czy moj kochany Leon zyje czy nie.
-No dobra, to jaki jest plan?
-A wiec tak. Pojedziemy wszyscy samochodem, czyli ja, Cami, Viola, Ludmi, Tomas, Maxi, Marco do kryjowki Diega i si3 rozdzielimy. Ja i Marco zajmiemy sie straznikami, a Cami i Maxi postaraja sie doprowadzic bezpiecznie Viole do Leona, poniewaz Viola niezbytnio sie orientuje gdzie co jest.Potem Viola uci2knie z Leonem i da nam znac tym o to telefonem.- Mowiac to dala mi do reki smieszny maly walky-talky.
- I razem uciekniemy stamtad, niestety mamy jeszcze jeden problem ktory sie nazywa Diego. Dlatego tez Maxi i Cami po tym jak odprowadza Viole do Leona to zwroca na siebie uwage. Kiedy Diego skupi sie nq nich to wyuciekniecie, dobrze Viola?- Ten plan nie byl wcale taki zly. Zapamietalam wszystko co mowila Fran, chociaz myslami bylam caly czas u Leona. I krazyly mi caly czas te same pytqnia, w kolko. Czy Leonowi nic nie jest? Czy jest ranny? Czy jest bezpieczny? Czy wogole doszedl? I czy zyje? Za chiny nie moglam znalezc odpowiedzi.
-Vioola, zyjesz?
-Co? A tak. Dobra wszystko wiem.
-No dobra, no to ruszamy.
U LEONA:

-Ja... Ja.. niby mam tobie wybaczyc? I co potem bedzie? Myslisz ze zostaniemy przyjaciolmi i ze inni mi tez wybacza? Oni mnie nienawidza. A z reszta co z tym wszytkim. Co z moja "bazą", to cale moie zycie. Ten gang.
-Omi na pewno ci wybacza, bo znam ich praiw cale zycie. To dobrzy przyjaciele. A my moglibysmy zyc w zgodzie. Zobacz przeciez bys mogl zyskac przyjaciol, moze nawet milosc, kto eie. A jesli chodzi o ta baze to chyba mam pomysl...

W miedzyczasie u Violetty:

Troche sie denerwuje, jestesmy juz na  miejscu. Mam nadzieje ze Leon jest cqly i zdrowy.
- Emm.. Sluchajcie dlaczego tu nikogo nie ma? -Widac bylo, ze Fran sie troche zmieszala.
- Dobra skarbie, zmeiniamy plan. Idziemy razem z nimi do Leona, dobrze?
-Okej Marco. - Nasz plan sie troche zmienil. Wszyscy zazeli mnie prowadzic do Leona. Dziwnie sie czulam, bo bylo tu tak cicho i nikogo nie bylo. Zblizalismy sie do glowmego pomieszczenia. Zatrzymalismy sie za rogiem, bo uslyszelismy jakies kroki... Po chwili wylonila mi sie znajoma twarz, a tak naprawde 2 twarze. Nie moglam w to po prostu uwierzyc. Zobaczylam Leona ubranego w te ich  ciuchy i idacego razem z Diego, a co najdziwniejsze oni sie smiali.
Mowili dosc glosno wiec zaczelismy ich podsluchiwac.
-To jak wchodzisz w to? Uwierz mi ze sie na pewno uda! To jest genialne. Bedize fajnie. -Analizowalam kazde slowo wypowiedziane z ust Leona, poniewaz nie moglam w to po prostu uwierzyc.
- A co mi tam. Jak mowisz, ze bedzie fajnie to bedzie. Chcialbymjuz zobaczyc te ich zdziwione miny HAHA :D
- Jak mogles! A ja cie przyszlam ratowac. Pfyy... Wiesz co , mogles zginac. Przynajmiej bym tak nie cierpiala. Nienawidze cie!!! - Uslyszalam glos, ktory nalezal do mnie. Potem dopiero dotarlo do mnie ze stoje i szarpie Leona. WOW nie wiedzialam, ze mam tyle w sobie sily.
-HAHAHAHAHAHHAH...
-HAHAHAHAHHAHAHAHAH... -No nie wierze . Zaczeli sie smiac. Bezczelni!
-I ty sie jeszcze smiejesz. - Moi przyjaciele rowniez wyszli z kryjowki. Nic z tego nie rozumielismy.
-Ko... kotku.. haha.. posluchaj.. hahahah .. to.. nie tak. Wlasnie o tym ro... hahaha... rozmawia... rozmawialismy.
-Przestan sie smiac i mow jak czlowiek! -Bylam juz zdenerwowana.
-Dobrze. Przepraszam. Chodzcie tu wszyscy. Porozmawialem z Diego w cztery oczy i uzgodnilismy, ze on wybaczy mi to wszystko. Acha i Diego chcialby wam cos powiedziec.
-Okej. Sluchajcie, naprawde was przepraszam za to wszystko. Nie chialem zeby to tak wyszlo. Zaluje tego naprawde i chciqlem was prosic o wybaczenie. Wybaczycie mi? - Nie wiedzialam jak zareagowac. Gosciu, ktory chcial zabic mnie i moich przyjaciol, teraz stoi tu i prosi o wybaczenie.
- My mozemy ci wybaczyc, ale nie wiemy jak Violka...
- Ja...
-------------------------------------------------------------------
Hejol to ja :D nareszcie rozdzial ! Niedlugo pojawi sie nastepny. 3 komentarze=nastepny rozdzial