Heejoł xd KOMENTARZE, KOMENTARZE I JESZCZE RAZ KOMENTARZE! Rozdział niezbyt wyszedł ; c wogóle niezbyt wychodza, no ale trudno. Niewazne :D Zapraszam do czytania :
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Gdy obudzilam sie rano to zauważyłam, że nie ma Leona obok mnie. Na poczatku sie troszkę zmartwilam no nie powiem nie, ale potem poczułam zapach pyyysznej jajeczniczki ^.^ Założyłam szlafrok i zeszlam na dół. Moje oczy chyba mają halucynacje, bo widze Leona z fartuchem. Śmiesznie to troche wyglądało :D Mój kochany Leoś robi mi śniadanie. Czyż to nie cudowne?
-Witaj kochanie ♥ Co tak pachnie?
-Twoje śniadanie, które za moment sie pojawi na stole, wiec prosze Cie byś usiadła.
- Dobrze :) Powiedz mi skarbie, czemu los dał mj akurat najlepszego, naslodszego, najprzystojniejszego... (10minut później) chłopaka, na którego nie zasługuje?
-Skarbie ja to pytania zadaję sobie codziennie, tyle że to o tobie tak nawijam. Kocham Cie.
-Ja Ciebie też. Dobra to co ? Trzeba przygotować wszystko na impreze. Jedziesz ze mna do sklepu?
-Nie, jedź sama. Ja musze tu posprzątać.
-Okej.
-Misiek, tylko kup troche alkoholu!
-Dobra, nie musisz krzyczeć. - Zjadlam sniadanie, ktore przyrzadzil mi Leon i powiem, ze bylo przepyszne. To on chyba zacznie przygotowywac jedzenie... Potem skierowalam sie do łazienki, a ogarniecie sie zajęło mi z jakieś 45 minut. Pożegnałam się z Leonem i wyszłam. Dobra Viola terazto ty sie zastanów jak wrocisz z tymi wszystkimi zakupami...
L E O N :
Okej, trzeba tutaj troche ogarnąć zanim Viola przyjdzie. O nie! Zapomniałem, przecież Violka jest w ciąży i nie może sie przemeczac, ani dźwigać. Musze do niej zadzwonić.
-Halo? Violetto, ale juz do domu...... tak.. nie... O, juz wiem!... No dobra, pa... Ja Ciebie też. - Umowilem sie z nią, ze jak skonczy zakupy to po mnie zadzwoni, zebym przyjechał po nią. Dobra. To teraz sprzątamy.
2 G O D Z I N Y P Ó Ź N I E J :
No i wszystko gotowe. O Violetta dzwoni. Pewnie już zakończyła swoją pogoń za jedzeniem i piciem. Wziąłem kluczyki i ruszyłem do samochodu. Po jakiś 10 minitach byłem przed sklepem, a wiem pod jakim, bo Viola zawsze tam chodzi. No właśnie musze do niej zadzwonić, że na nią czekam. Albo mam lepszy pomysł...
-Czesc Violuś
-och, wita, moj Leosiu, wiesz ze juz skonczylam.
-Naprawde?! A gdzie czekasz?
-Na parkingu.... A co?
-Uuuu.. Violka ja jestem z kolegami na basenie. Przyjazd po ciebie zajmie mi jakas godzine, góra półtorej.
-Co?! Leon! Miałeś sprzatac, a nie osc na basen! Wiesz co? Nie chce mi sie z toba gadac. Ide na pieszo, ale jesli mi sie cos stanie, albo co gorsza dziecku to pożałujesz. - super rozlaczyla sie, hihi :D o to mi chodziło. O widze Violke. Jaka ona bezbronna z tymi 6 siatkami... zaraz, co??? Sześcioma? ! Boooze. Ile ona tego nakupowala? Dobra ide do niej.
V I O L E T T A :
Co za beszczel! Jak on mógł mnie tak wystawić. Jestem w ciąży, a on takie cyrki odwala. Bedzie miał kare i to surową. Zero seksu przez tydzien! BUAHAHABUAHAHAHA! wow. Jestem jakas szurnieta.... Ej, czemu jest tak ciemno? Oślepłam? Ktoś mi zakryl oczy.
-Puśc mnie pan. Jestem wkurzona na swojego chłopaka!
- Nie wolno przecież wkurzac tak pieknej kobiety. Jego strata. -Powiedział Leon.
-Leon! -odwróciłam sie do niego i go przytuliłam. Co za fragas! Wykiwał mnie.
-Oj, Leoś. Czemu ja zawsze musze dac sie nabrać na te twoje żarty.
-Ememem.. no nie wiem. Bo mnie kochasz?
-Tak, to napewno dlatego :D A teraz chodź, bo sie nie eyrobimy na 18:00.
-okej, okej. Chodź za mną. -Leon wziął zakupy i poszedł do samochodu. Gdy dojechaliśmy do domu, to rozpakowaliśmy rzeczy i zaczęliśmy wszystko przygotowywać na impreze. Dobrze, że Leon posprzątał. Przynajmiej jeden problem z głowy. Jeszcze tyle pracy. Nie wyrobimy sie!!!
-Leon! Nie zdążymy zrobic tego wszystkiego. Jest juz 16:20. Odwołaj impreze. -Nie wiem czemu, ale zaczełam plakac. Wiem.Było to żałosne.
-Kochanie, nie płacz. Przecież nic sie nie stało.
-A właśnie, że stało sie! Nie wyrobimy sie i tyle. Wiesz, że moje przygotowania trwają 40 minut! Ja juz nie moge... -Totalnie sie rozbeczalam. Biedny Leon i on musi mnie znosić.
L E O N :
Viola sie rozpłakała. Bez powodu. A no tak. Zapomniałem, przecież jest w ciąży.
-Kochanie, zdążymy. Ja tutaj wszystko przygotuje, a ty idź sie ogarnąć. -Nic nie powiedziała, tylko kiwnęła głową i poszła na górę. No to teraz trzeba sie wszytkim zająć. Najpierw wsypie wszystkie chipsy, popcorn itp. do miski, potem alkohol, a na koniec dekoracje i jakaś dobra muza. Zaczynamy...
G O D Z I N E P Ó Ź N I E J :
Wszytko jest już gotowe. Teraz muszę iść sie przebrać. Założę ulubioną koszulę Violi. Tą czerwoną i jeansy. A no tak. Jeszcze mój perfum, hihi :D
Okej, jestem już gotowy. Muszę zawołać Violke, zeby juz zeszła, bo jest 18:00.
-Violuuuś, chodź na dół. Goście zaraz przyjdą. -Nie odpowiedziała, tylko zeszła. Wyglądała zabójczo! Miała na sobie czarne rajstopy, czerwone szpilki, włosy upiete w koka i piękną czerwoną sukienkę, sięgającą do ud. Mrrr... Zaraz, zaraz. Do ud!? O nie...
-Violetto. Castillo. Marsz. Do. Góry. Sie. Przebrać. Natychmiast!!! Nie będziesz mi tu paradowac w takiej sukience.
-Oj Leoś. Przeciez na tej imprezie będą nasi przyjaciele i Diego. -Specjalnie powiedziała Diego ciszej.
-No właśnie. D i e g o. Idź do góry sie przebrać, albo... -Nie zdążyłem nawet dokończyć, poniewaz przerwał mi dzwo do drzwi. No swietnie. Już są.
-Misiek, ja pójdę otworzyć i nie złość sie. Kupiłam tą sukienke z myślą o Tobie. -Poszła otworzyć, a za drzwiami stali Marco, Fran, Maxi, Cami, Ludmi i Thomas. Zero śladu Diego'a. Jest!! Haha. Zaprosiliśmy ich do środka i zaczęła sie impreza, lecz niestety po jakiś 10 minutach znów zadzwonił dzwonek. Razem z Violką poszlismy otworzyć. Nie, to niemożliwe. Ale jak? Otworzyliśmy drzwi, a przed nami stał Diego razem z Larą. Tak. Z tą Larą. Moją byłą...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Gdy obudzilam sie rano to zauważyłam, że nie ma Leona obok mnie. Na poczatku sie troszkę zmartwilam no nie powiem nie, ale potem poczułam zapach pyyysznej jajeczniczki ^.^ Założyłam szlafrok i zeszlam na dół. Moje oczy chyba mają halucynacje, bo widze Leona z fartuchem. Śmiesznie to troche wyglądało :D Mój kochany Leoś robi mi śniadanie. Czyż to nie cudowne?
-Witaj kochanie ♥ Co tak pachnie?
-Twoje śniadanie, które za moment sie pojawi na stole, wiec prosze Cie byś usiadła.
- Dobrze :) Powiedz mi skarbie, czemu los dał mj akurat najlepszego, naslodszego, najprzystojniejszego... (10minut później) chłopaka, na którego nie zasługuje?
-Skarbie ja to pytania zadaję sobie codziennie, tyle że to o tobie tak nawijam. Kocham Cie.
-Ja Ciebie też. Dobra to co ? Trzeba przygotować wszystko na impreze. Jedziesz ze mna do sklepu?
-Nie, jedź sama. Ja musze tu posprzątać.
-Okej.
-Misiek, tylko kup troche alkoholu!
-Dobra, nie musisz krzyczeć. - Zjadlam sniadanie, ktore przyrzadzil mi Leon i powiem, ze bylo przepyszne. To on chyba zacznie przygotowywac jedzenie... Potem skierowalam sie do łazienki, a ogarniecie sie zajęło mi z jakieś 45 minut. Pożegnałam się z Leonem i wyszłam. Dobra Viola terazto ty sie zastanów jak wrocisz z tymi wszystkimi zakupami...
L E O N :
Okej, trzeba tutaj troche ogarnąć zanim Viola przyjdzie. O nie! Zapomniałem, przecież Violka jest w ciąży i nie może sie przemeczac, ani dźwigać. Musze do niej zadzwonić.
-Halo? Violetto, ale juz do domu...... tak.. nie... O, juz wiem!... No dobra, pa... Ja Ciebie też. - Umowilem sie z nią, ze jak skonczy zakupy to po mnie zadzwoni, zebym przyjechał po nią. Dobra. To teraz sprzątamy.
2 G O D Z I N Y P Ó Ź N I E J :
No i wszystko gotowe. O Violetta dzwoni. Pewnie już zakończyła swoją pogoń za jedzeniem i piciem. Wziąłem kluczyki i ruszyłem do samochodu. Po jakiś 10 minitach byłem przed sklepem, a wiem pod jakim, bo Viola zawsze tam chodzi. No właśnie musze do niej zadzwonić, że na nią czekam. Albo mam lepszy pomysł...
-Czesc Violuś
-och, wita, moj Leosiu, wiesz ze juz skonczylam.
-Naprawde?! A gdzie czekasz?
-Na parkingu.... A co?
-Uuuu.. Violka ja jestem z kolegami na basenie. Przyjazd po ciebie zajmie mi jakas godzine, góra półtorej.
-Co?! Leon! Miałeś sprzatac, a nie osc na basen! Wiesz co? Nie chce mi sie z toba gadac. Ide na pieszo, ale jesli mi sie cos stanie, albo co gorsza dziecku to pożałujesz. - super rozlaczyla sie, hihi :D o to mi chodziło. O widze Violke. Jaka ona bezbronna z tymi 6 siatkami... zaraz, co??? Sześcioma? ! Boooze. Ile ona tego nakupowala? Dobra ide do niej.
V I O L E T T A :
Co za beszczel! Jak on mógł mnie tak wystawić. Jestem w ciąży, a on takie cyrki odwala. Bedzie miał kare i to surową. Zero seksu przez tydzien! BUAHAHABUAHAHAHA! wow. Jestem jakas szurnieta.... Ej, czemu jest tak ciemno? Oślepłam? Ktoś mi zakryl oczy.
-Puśc mnie pan. Jestem wkurzona na swojego chłopaka!
- Nie wolno przecież wkurzac tak pieknej kobiety. Jego strata. -Powiedział Leon.
-Leon! -odwróciłam sie do niego i go przytuliłam. Co za fragas! Wykiwał mnie.
-Oj, Leoś. Czemu ja zawsze musze dac sie nabrać na te twoje żarty.
-Ememem.. no nie wiem. Bo mnie kochasz?
-Tak, to napewno dlatego :D A teraz chodź, bo sie nie eyrobimy na 18:00.
-okej, okej. Chodź za mną. -Leon wziął zakupy i poszedł do samochodu. Gdy dojechaliśmy do domu, to rozpakowaliśmy rzeczy i zaczęliśmy wszystko przygotowywać na impreze. Dobrze, że Leon posprzątał. Przynajmiej jeden problem z głowy. Jeszcze tyle pracy. Nie wyrobimy sie!!!
-Leon! Nie zdążymy zrobic tego wszystkiego. Jest juz 16:20. Odwołaj impreze. -Nie wiem czemu, ale zaczełam plakac. Wiem.Było to żałosne.
-Kochanie, nie płacz. Przecież nic sie nie stało.
-A właśnie, że stało sie! Nie wyrobimy sie i tyle. Wiesz, że moje przygotowania trwają 40 minut! Ja juz nie moge... -Totalnie sie rozbeczalam. Biedny Leon i on musi mnie znosić.
L E O N :
Viola sie rozpłakała. Bez powodu. A no tak. Zapomniałem, przecież jest w ciąży.
-Kochanie, zdążymy. Ja tutaj wszystko przygotuje, a ty idź sie ogarnąć. -Nic nie powiedziała, tylko kiwnęła głową i poszła na górę. No to teraz trzeba sie wszytkim zająć. Najpierw wsypie wszystkie chipsy, popcorn itp. do miski, potem alkohol, a na koniec dekoracje i jakaś dobra muza. Zaczynamy...
G O D Z I N E P Ó Ź N I E J :
Wszytko jest już gotowe. Teraz muszę iść sie przebrać. Założę ulubioną koszulę Violi. Tą czerwoną i jeansy. A no tak. Jeszcze mój perfum, hihi :D
Okej, jestem już gotowy. Muszę zawołać Violke, zeby juz zeszła, bo jest 18:00.
-Violuuuś, chodź na dół. Goście zaraz przyjdą. -Nie odpowiedziała, tylko zeszła. Wyglądała zabójczo! Miała na sobie czarne rajstopy, czerwone szpilki, włosy upiete w koka i piękną czerwoną sukienkę, sięgającą do ud. Mrrr... Zaraz, zaraz. Do ud!? O nie...
-Violetto. Castillo. Marsz. Do. Góry. Sie. Przebrać. Natychmiast!!! Nie będziesz mi tu paradowac w takiej sukience.
-Oj Leoś. Przeciez na tej imprezie będą nasi przyjaciele i Diego. -Specjalnie powiedziała Diego ciszej.
-No właśnie. D i e g o. Idź do góry sie przebrać, albo... -Nie zdążyłem nawet dokończyć, poniewaz przerwał mi dzwo do drzwi. No swietnie. Już są.
-Misiek, ja pójdę otworzyć i nie złość sie. Kupiłam tą sukienke z myślą o Tobie. -Poszła otworzyć, a za drzwiami stali Marco, Fran, Maxi, Cami, Ludmi i Thomas. Zero śladu Diego'a. Jest!! Haha. Zaprosiliśmy ich do środka i zaczęła sie impreza, lecz niestety po jakiś 10 minutach znów zadzwonił dzwonek. Razem z Violką poszlismy otworzyć. Nie, to niemożliwe. Ale jak? Otworzyliśmy drzwi, a przed nami stał Diego razem z Larą. Tak. Z tą Larą. Moją byłą...
Extra :D
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥
Uuu Vilu tak sexsownie :D
OdpowiedzUsuńLara coś czuje że bd się działo ^^
Uuuuu ktoś tu jest zazdrosny ^*^
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz z Komentarzami :)
Zapraszam do siebię, jakbyś chciała poczytać ;)
leonetta-kocham.blogspot.com