1/29/2014

Rozdział XIV

V I O L E T T A :
Obudzilam sie i przekrecilam na druga strone mając nadzieje, że ujrze tam mojego ukochanego. Niestety nie bylo go tam. Potem sobie dopiero przypomniałam, że jesteśmy skłóceni.  Zastanawiałam sie nad naszym związkiem.  Czy on wogóle ma sens? Skoro sobie nie ufamy i sie klocimy to znaczy, że coś jest nie tak. Postanowiłam zejść na dół poszukać Leona, lecz go tam nie znalazlam. Ujrzałam małą kartke, ktora leżała na stole w kuchni. Wzięłam ją do reki i zaczelam czytać.
"Droga Violetto,
Postanowiłem Ci napisać tą wiadomość byś sie nie martwila. Pojechałem z chlopakami na weekend do "pracy". Tak, wziąłem sobie urlop, ale to tylko na weekend, a chłopaki mnie potrzebują. A zmieniając temat. Jestem zawiedziony Twoim wczorajszym zachowaniem. Larze było naprawdę przykro. Mam nadzieję,  że sobie to przemyślałaś. Zastanawialem sie nad naszym związkiem.  Rozumiesz? Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego mi przyjdzie do głowy..." -Nie chciałam dalej czytać tego co było na tej kartce. Bałam sie. Pewnie chciał ze mną zerwać.  Ugh. Głupia Lara. To wszystko przez nią. Ja też zastanawiałam sie nad naszym związkiem,  lecz stwierdziłam, że nie dam tej satysfakcji Larze. Zresztą nie wytrzymalabym bez Leona długo.  Juz za nim tęsknię.  Za jego ciepłem, jego zapachem, jego wyglądem i wogóle za nim całym. Może do niego zadzwonie? Nie to by było głupie... Musze uszanować jego decyzję,  choć bedzie mi bardzo ciężko.  Ale jak to mówią "Jeśli kogoś kochasz, daj mu wolność".
L E O N :
Strasznie tesknie za Violą. Ciekawe czy już wstała i czy przeczytała list. Kocham ją najmocniej na świecie i nic, ani nikt tego nigdy nie zmieni. Nie za fajnie sie zachowała ostatnio, ale cóż.  Takie są uroki ciężarnej :D
-Diego, jak , myslisz o której skończymy?
-Nie wiem, stary. Nie myśl teraz o tym tylko sie skup. Widzisz tych kolesi? Napadają na kobiety i je zabijają. Trzeba ich zwabic do takiego tunelu, ktory znajduje sie za tym zakretem.
-Spoko, ale jak my to zrobimy?  Potrzebna, by nam była jakaś dziewczyna.
-Ej chłopaki,  mam pomysł! -Nie mogłem uwierzyć.  Maxi miał pomysł. WOW.
-No mów Maxi. - Odezwał sie lekko zażenowany Diego.
-Niech któryś z nas podejdzie do nich i coś tam zrobi, na przykład uderzy. Kiedy oni zaczną gonić Go to On zaprowadzi ich do tunelu, a reszta bedzie już tam czekała.  -Po wypowiedzi Maxi'ego wszytkich nas zamurowalo. Staliśmy tylko tam jak jakieś słupy,  lecz po 3 minutach odezwał sie Marco.
-Maxi, ten plan jest... genialny! Nie wiedziałem, że jesteś w stanie wogóle COŚ wymyślić, a tu prosze jaka niespodzianka. -Wszyscy zaczęliśmy gratulowac naszemu pomysłodawcy. Postanowiliśmy, że ja pojde ich zwabic.. Hehe :D W końcu jestem najlepszy no nie? Okej. Ogar. Pełne skupienie.
-Dobra ide. Spotkamy sie na miejscu. - I ruszyłem. Podbiegłem do tych kolesi, było ich 3. Walnałem z całej siły (czytaj: musiało bardzo boleć) tego, który był w środku. Chyba dowodził nimi. Taki jakiś bos, czy coś. Zacząłem uciekać i wabić ich do tunelu. Niestety byli naprawde szybcy i mnie dogonili. Muszę zawołać chłopaków.  Tylko jak?
- Chłopacy,  pomóżcie!  -Zacząłem sie wydzierac na całe osiedle,  a oni włożyli mi jakąś szmate do buzi. Nie mogłem wydusic z siebie ani jednego słowa. Nosz kurde. Gdzie te facjaty sie podziały?
- Leon już biegniemy do ciebie! -No ja mam nadzieje. O! Widze ich. Nie za fajnie. Nas jest 5, a ich z 10. Nie mamy szans. Zaraz, zaraz. Gdzie jest Thomas? Super. Jest nas wtedy 4, a nie licząc mnie, poniewaz siedze zwiazany to 3. No i świetnie ich też związali.  Nie za fajnie sie zapowiada.
V I O L E T T A :
Nadal nie moge w to uwierzyć,  że przez jakąś głupią Lare osoba, ktora kocham najmocniej w swiecie tak po prostu odejdzie ode mnie. Tym bardziej, ze mam z nia dziecko.  Ja sie nie poddam! Napewno nie. Dopiero co do siebie wróciliśmy. A co mi tam szkodzi, zadzwonie do niego.
-PIP, PIP, PIP. PROSZE ZOSTAWIĆ WIADOMOŚĆ GŁOSOWĄ...
Nie odbiera. Super. Są 3 powody dla ktorych nie odbiera. Pierwszy- jest zajęty.  Drugi-nie chce ze mną rozmawiać.  Trzeci-coś mu sie stało.  Mam nadzieje, że nie jest to powód numer 3. Dobra zadzwonię do niego później.  O ktoś puka. Ciekawe kto to?
-Thomas!? Co ty tu robisz?
-Viola, Leona porwali. Chłopacy kazali mi biec po pomoc, bo sami sobie nie dadzą rady.
- A dziewczyny wiedzą?
-Nie. Przybiegłem do ciebie pierwszy.
- Dobra, wchodz do środka,  a ja zadzwonie po nie. -Thomas usiadł na kanapie, a ja zaczęłam szybko dzwonić do każdej po kolei. Po chwili wszystkie zjawiły sie  u mnie.
-Dziewczyny, zaprosiłam was tutaj, by poinformowac was o czyms i o cos zapytac. Nasi ukochani mężczyźni wpadli w tarapaty i trzeba ih uratować. Myślę,  że teraz pora na nas, by skopac komuś tyłki.  I co wy na to?
-Ja wchodze! -Krzyknęła Ludmiła
-Ja też.  -Powiedziala Cami.
-I ja. -Dołączyła sie Fran.
-Okej. No to do dzieła.  Thomas będziesz nam potrzebny, więc idziesz z nami.  - Po tych słowach poszłam jeszcze na górę sie przygotować.  Kiedy skończyłam to usiadłam wyczerpana na łóżko. Zauważyłam wtedy list, ktory dostałam od Leona. Postanowiłam,  ze  przeczytam go do końca.
"Droga Violetto,
Postanowiłem Ci napisać tą wiadomość byś sie nie martwila. Pojechałem z chlopakami na weekend do "pracy".  Wziąłem sobie urlop, ale to tylko na weekend. Chłopacy mnie potrzebują. A zmieniając temat. Jestem zawiedziony Twoim wczorajszym zachowaniem. Larze było naprawdę przykro. Mam nadzieję,  że sobie to przemyślałaś. Zastanawialem sie nad naszym związkiem.  Rozumiesz? Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego mi przyjdzie do głowy. Byłem głupi,  tak wiem. Ale takie myślenie mi sie przydało,  ponieważ zrozumiałem wtedy jak bardzo Cie kocham. Uświadomiłem sobie również jak bardzo ważną kobietą w moim życiu jesteś.  Oczywiście wraz z naszym skarbem. Mam nadzieje, że mi wybaczysz moje karygodne zachowanie wobec Ciebie, ale postaw sie również na moim miejscu. No to chyba wszystko. Jeszcze raz Cie strasznie przepraszam za to, że Tobie nie ufalem i że Cie nie bronilem.
Twój na zawsze, Leon ♥"
Jaki on słodki.  Ja myślałam,  że on chce sie ze mną rozstać,  a tu prosze taka niespodzianka,  Jak ja go kocham. Teraz sobie uświadomiłam jak bardzo. Dobra Viola, teraz idziesz ratować swojego księcia z bajki oraz jego przyjaciół. Jestem silna i dam sobie rade. Pokarze tym draniom na co mnie stać, że nie jetem jakąś słabą dziewoją. "To jest mój dzień"-pomyślałam.  I wyszłam.

7 komentarzy:

  1. Tak! Viola dobiega do tych drani, i z obcasa ich! :D
    Super rozdział!
    Czekam na nex!
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech im da kopasa w dupasa.!
    Po tym moim rozdziale obija mi XD
    Czekam na next,
    Życzę weny,

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaprosiłaś więc jestem.
    od czego by tu zacząć? hm
    no to tak
    os był zajefajny ja myslalam że to rzeczywistość i że ona skoczy i jeszcze leon oddał jej nerkę chociaż wiedział że może sie nie obudzić.
    rozdział super. niech vilu i girls pokażą tym gansterom na co je stać.
    życzę weny i pozdrawiam
    Zapraszam

    http://leonetta-znapisami-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :D
    No Violka na wojnę ☺☺
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuupppppeeeerrrrrr rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście ekstra rozdział :D Hehe jak zawsze, najlepsza Vilu :3
    Zapraszam: http://plviolettapolska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń