Oczami Leona:
Ech.. wkurza mnie juz ten caly Diego. Nie rozumiem o co on sie wogole mnie czepia. Okej, mial prawo byc zazdrosny i zly na mnie, ale bez przesady ile mozna sie gniewac na osobe przez tyle lat i jeszcze chciec mnie zabic! No dobra moze mnie zabic, ale niech tylko sprobuje sie zbliżyć do Violetty to pożałuje! !! Ciekawe co ona teraz robi i czy juz zauwazyla ze mnie nie ma. Mam nadzieje, ze sie mna nie przejmuje i nie pojdzie mnie szukac. Tego napewno bym nie chcial. No dobra Leon, koniec tego rozmyslania juz prawie jestes na miejscu, teraz sie skup. Robisz to wszystko i wylacznie dla Violetty. Dobrze, ze nie zapomnialem drogi. Ciekawi mnie jedna rzecz. Dlaczego nigdzie nie ma tu zadnych straznikow, ochroniarzy czy czegos w tym stylu. I cos tu tak az za cicho. Wszedlem do glownego pomieszczenia i tam tez nikogo nie bylo, wiec podszedlem troche blizej.
-O Leon! Widze ze zaszczyciles mnie swoja obecnoscia i jednak przyszedles.
-Tak przyszedlem i to tylko dlatego, by chronic moich przyjaciol.
-Och jakie to slodkie. Myslisz, ze jak cie zabije to zostwie twoich przyjaciol, a w szczegolnosci ta twoja slicznotke.
-Nie waz sie jej nawet tknac. - Teraz to zdenerwowalem sie na maksa. Violetta jest moja i nikt nie moze jej dotykac oprocz mnie. Nie pozwole mu na to.
-No dobra konczymy gadac i zabieramy sie do roboty. -Zaczal sie chytrze usmiechac. Domyslilem sie co ma na mysli, wiec postanowilem powiedziec to co mysle.
-Wiesz co Diego ja cie chyba juz nigdy nie zrozumiem.
-A co masz niby na mysli.
-No wiesz rozumiem ze mogles byc zazdrosny i wogole. Ale zeby jeszcze trzymac uraze. Wez co ci to da ze mnie zabijesz. No dobra na poczatku tam bedziesz sie cieszył i bedzie ci lepiej, ale co potem? Co bedzie po tym jak mnie zabijesz. Juz nie bedziesz planowal nic, ani nikogo gonil, scigal. Nie bedziesz miec zadnych planow. Twoje zycie nagle straci sens. Bedziesz zyl w tym szarym zyciu bez przyjaciol, rodziny, ukochanej osoby. Bedziesz sam, samiutki jak palec. Nie zal ci zmarnowac swojego zycie? Nie lepiej po prostu zapomniec o wszystkim i wybaczyc.- Po moim dlugim monologu troche go zatkalo i nie potrafil wypowiedziec ani jednego slowa. Ma sie ten dar, nie? ; D
W tym samym czasie u Violetty:
Nie rozumiem go! Jak mogl mnie tak po prostu zostawic i sie nawet nie pozegnac. Wiedzial ze idzie na smierc. Ale na pewno nie zginie. O nie. Ja na to nie pozwole!
-Chodzcie tu wszyscy. Sluchajcie, poszlam do pokoju Leona ale tam nikogo nie bylo. Mysle ze mogl on podsluchac nasza rozmowe i uciec do Diega. Musimy isc go ratowac jak najszybciej!!! - W tym momencie nie myslalam o niczym innym niz o uratowaniu Leona.
-Sluchaj Violu, my cie rozumiemy ale tez nie mozemy dzialac pochopnie musimy to wszystko sobie przemyslec. Bo jak bysmy tak gwaltownie pobiegli za Leonem go ratowac moglibysmy zginac, a to w niczym by nam nie pomoglo. To tez nasz przyjaciel i tez sie o niego strasznie martwimy, ale na co my bysmy sie mu przydali martwi? - No dobra, moze Fran ma troche racji, ale ja nie moge sobie tak siedziec bezczynnie i myslec o tym czy moj kochany Leon zyje czy nie.
-No dobra, to jaki jest plan?
-A wiec tak. Pojedziemy wszyscy samochodem, czyli ja, Cami, Viola, Ludmi, Tomas, Maxi, Marco do kryjowki Diega i si3 rozdzielimy. Ja i Marco zajmiemy sie straznikami, a Cami i Maxi postaraja sie doprowadzic bezpiecznie Viole do Leona, poniewaz Viola niezbytnio sie orientuje gdzie co jest.Potem Viola uci2knie z Leonem i da nam znac tym o to telefonem.- Mowiac to dala mi do reki smieszny maly walky-talky.
- I razem uciekniemy stamtad, niestety mamy jeszcze jeden problem ktory sie nazywa Diego. Dlatego tez Maxi i Cami po tym jak odprowadza Viole do Leona to zwroca na siebie uwage. Kiedy Diego skupi sie nq nich to wyuciekniecie, dobrze Viola?- Ten plan nie byl wcale taki zly. Zapamietalam wszystko co mowila Fran, chociaz myslami bylam caly czas u Leona. I krazyly mi caly czas te same pytqnia, w kolko. Czy Leonowi nic nie jest? Czy jest ranny? Czy jest bezpieczny? Czy wogole doszedl? I czy zyje? Za chiny nie moglam znalezc odpowiedzi.
-Vioola, zyjesz?
-Co? A tak. Dobra wszystko wiem.
-No dobra, no to ruszamy.
U LEONA:
-Ja... Ja.. niby mam tobie wybaczyc? I co potem bedzie? Myslisz ze zostaniemy przyjaciolmi i ze inni mi tez wybacza? Oni mnie nienawidza. A z reszta co z tym wszytkim. Co z moja "bazą", to cale moie zycie. Ten gang.
-Omi na pewno ci wybacza, bo znam ich praiw cale zycie. To dobrzy przyjaciele. A my moglibysmy zyc w zgodzie. Zobacz przeciez bys mogl zyskac przyjaciol, moze nawet milosc, kto eie. A jesli chodzi o ta baze to chyba mam pomysl...
W miedzyczasie u Violetty:
Troche sie denerwuje, jestesmy juz na miejscu. Mam nadzieje ze Leon jest cqly i zdrowy.
- Emm.. Sluchajcie dlaczego tu nikogo nie ma? -Widac bylo, ze Fran sie troche zmieszala.
- Dobra skarbie, zmeiniamy plan. Idziemy razem z nimi do Leona, dobrze?
-Okej Marco. - Nasz plan sie troche zmienil. Wszyscy zazeli mnie prowadzic do Leona. Dziwnie sie czulam, bo bylo tu tak cicho i nikogo nie bylo. Zblizalismy sie do glowmego pomieszczenia. Zatrzymalismy sie za rogiem, bo uslyszelismy jakies kroki... Po chwili wylonila mi sie znajoma twarz, a tak naprawde 2 twarze. Nie moglam w to po prostu uwierzyc. Zobaczylam Leona ubranego w te ich ciuchy i idacego razem z Diego, a co najdziwniejsze oni sie smiali.
Mowili dosc glosno wiec zaczelismy ich podsluchiwac.
-To jak wchodzisz w to? Uwierz mi ze sie na pewno uda! To jest genialne. Bedize fajnie. -Analizowalam kazde slowo wypowiedziane z ust Leona, poniewaz nie moglam w to po prostu uwierzyc.
- A co mi tam. Jak mowisz, ze bedzie fajnie to bedzie. Chcialbymjuz zobaczyc te ich zdziwione miny HAHA :D
- Jak mogles! A ja cie przyszlam ratowac. Pfyy... Wiesz co , mogles zginac. Przynajmiej bym tak nie cierpiala. Nienawidze cie!!! - Uslyszalam glos, ktory nalezal do mnie. Potem dopiero dotarlo do mnie ze stoje i szarpie Leona. WOW nie wiedzialam, ze mam tyle w sobie sily.
-HAHAHAHAHAHHAH...
-HAHAHAHAHHAHAHAHAH... -No nie wierze . Zaczeli sie smiac. Bezczelni!
-I ty sie jeszcze smiejesz. - Moi przyjaciele rowniez wyszli z kryjowki. Nic z tego nie rozumielismy.
-Ko... kotku.. haha.. posluchaj.. hahahah .. to.. nie tak. Wlasnie o tym ro... hahaha... rozmawia... rozmawialismy.
-Przestan sie smiac i mow jak czlowiek! -Bylam juz zdenerwowana.
-Dobrze. Przepraszam. Chodzcie tu wszyscy. Porozmawialem z Diego w cztery oczy i uzgodnilismy, ze on wybaczy mi to wszystko. Acha i Diego chcialby wam cos powiedziec.
-Okej. Sluchajcie, naprawde was przepraszam za to wszystko. Nie chialem zeby to tak wyszlo. Zaluje tego naprawde i chciqlem was prosic o wybaczenie. Wybaczycie mi? - Nie wiedzialam jak zareagowac. Gosciu, ktory chcial zabic mnie i moich przyjaciol, teraz stoi tu i prosi o wybaczenie.
- My mozemy ci wybaczyc, ale nie wiemy jak Violka...
- Ja...
-------------------------------------------------------------------
Hejol to ja :D nareszcie rozdzial ! Niedlugo pojawi sie nastepny. 3 komentarze=nastepny rozdzial
Ech.. wkurza mnie juz ten caly Diego. Nie rozumiem o co on sie wogole mnie czepia. Okej, mial prawo byc zazdrosny i zly na mnie, ale bez przesady ile mozna sie gniewac na osobe przez tyle lat i jeszcze chciec mnie zabic! No dobra moze mnie zabic, ale niech tylko sprobuje sie zbliżyć do Violetty to pożałuje! !! Ciekawe co ona teraz robi i czy juz zauwazyla ze mnie nie ma. Mam nadzieje, ze sie mna nie przejmuje i nie pojdzie mnie szukac. Tego napewno bym nie chcial. No dobra Leon, koniec tego rozmyslania juz prawie jestes na miejscu, teraz sie skup. Robisz to wszystko i wylacznie dla Violetty. Dobrze, ze nie zapomnialem drogi. Ciekawi mnie jedna rzecz. Dlaczego nigdzie nie ma tu zadnych straznikow, ochroniarzy czy czegos w tym stylu. I cos tu tak az za cicho. Wszedlem do glownego pomieszczenia i tam tez nikogo nie bylo, wiec podszedlem troche blizej.
-O Leon! Widze ze zaszczyciles mnie swoja obecnoscia i jednak przyszedles.
-Tak przyszedlem i to tylko dlatego, by chronic moich przyjaciol.
-Och jakie to slodkie. Myslisz, ze jak cie zabije to zostwie twoich przyjaciol, a w szczegolnosci ta twoja slicznotke.
-Nie waz sie jej nawet tknac. - Teraz to zdenerwowalem sie na maksa. Violetta jest moja i nikt nie moze jej dotykac oprocz mnie. Nie pozwole mu na to.
-No dobra konczymy gadac i zabieramy sie do roboty. -Zaczal sie chytrze usmiechac. Domyslilem sie co ma na mysli, wiec postanowilem powiedziec to co mysle.
-Wiesz co Diego ja cie chyba juz nigdy nie zrozumiem.
-A co masz niby na mysli.
-No wiesz rozumiem ze mogles byc zazdrosny i wogole. Ale zeby jeszcze trzymac uraze. Wez co ci to da ze mnie zabijesz. No dobra na poczatku tam bedziesz sie cieszył i bedzie ci lepiej, ale co potem? Co bedzie po tym jak mnie zabijesz. Juz nie bedziesz planowal nic, ani nikogo gonil, scigal. Nie bedziesz miec zadnych planow. Twoje zycie nagle straci sens. Bedziesz zyl w tym szarym zyciu bez przyjaciol, rodziny, ukochanej osoby. Bedziesz sam, samiutki jak palec. Nie zal ci zmarnowac swojego zycie? Nie lepiej po prostu zapomniec o wszystkim i wybaczyc.- Po moim dlugim monologu troche go zatkalo i nie potrafil wypowiedziec ani jednego slowa. Ma sie ten dar, nie? ; D
W tym samym czasie u Violetty:
Nie rozumiem go! Jak mogl mnie tak po prostu zostawic i sie nawet nie pozegnac. Wiedzial ze idzie na smierc. Ale na pewno nie zginie. O nie. Ja na to nie pozwole!
-Chodzcie tu wszyscy. Sluchajcie, poszlam do pokoju Leona ale tam nikogo nie bylo. Mysle ze mogl on podsluchac nasza rozmowe i uciec do Diega. Musimy isc go ratowac jak najszybciej!!! - W tym momencie nie myslalam o niczym innym niz o uratowaniu Leona.
-Sluchaj Violu, my cie rozumiemy ale tez nie mozemy dzialac pochopnie musimy to wszystko sobie przemyslec. Bo jak bysmy tak gwaltownie pobiegli za Leonem go ratowac moglibysmy zginac, a to w niczym by nam nie pomoglo. To tez nasz przyjaciel i tez sie o niego strasznie martwimy, ale na co my bysmy sie mu przydali martwi? - No dobra, moze Fran ma troche racji, ale ja nie moge sobie tak siedziec bezczynnie i myslec o tym czy moj kochany Leon zyje czy nie.
-No dobra, to jaki jest plan?
-A wiec tak. Pojedziemy wszyscy samochodem, czyli ja, Cami, Viola, Ludmi, Tomas, Maxi, Marco do kryjowki Diega i si3 rozdzielimy. Ja i Marco zajmiemy sie straznikami, a Cami i Maxi postaraja sie doprowadzic bezpiecznie Viole do Leona, poniewaz Viola niezbytnio sie orientuje gdzie co jest.Potem Viola uci2knie z Leonem i da nam znac tym o to telefonem.- Mowiac to dala mi do reki smieszny maly walky-talky.
- I razem uciekniemy stamtad, niestety mamy jeszcze jeden problem ktory sie nazywa Diego. Dlatego tez Maxi i Cami po tym jak odprowadza Viole do Leona to zwroca na siebie uwage. Kiedy Diego skupi sie nq nich to wyuciekniecie, dobrze Viola?- Ten plan nie byl wcale taki zly. Zapamietalam wszystko co mowila Fran, chociaz myslami bylam caly czas u Leona. I krazyly mi caly czas te same pytqnia, w kolko. Czy Leonowi nic nie jest? Czy jest ranny? Czy jest bezpieczny? Czy wogole doszedl? I czy zyje? Za chiny nie moglam znalezc odpowiedzi.
-Vioola, zyjesz?
-Co? A tak. Dobra wszystko wiem.
-No dobra, no to ruszamy.
U LEONA:
-Ja... Ja.. niby mam tobie wybaczyc? I co potem bedzie? Myslisz ze zostaniemy przyjaciolmi i ze inni mi tez wybacza? Oni mnie nienawidza. A z reszta co z tym wszytkim. Co z moja "bazą", to cale moie zycie. Ten gang.
-Omi na pewno ci wybacza, bo znam ich praiw cale zycie. To dobrzy przyjaciele. A my moglibysmy zyc w zgodzie. Zobacz przeciez bys mogl zyskac przyjaciol, moze nawet milosc, kto eie. A jesli chodzi o ta baze to chyba mam pomysl...
W miedzyczasie u Violetty:
Troche sie denerwuje, jestesmy juz na miejscu. Mam nadzieje ze Leon jest cqly i zdrowy.
- Emm.. Sluchajcie dlaczego tu nikogo nie ma? -Widac bylo, ze Fran sie troche zmieszala.
- Dobra skarbie, zmeiniamy plan. Idziemy razem z nimi do Leona, dobrze?
-Okej Marco. - Nasz plan sie troche zmienil. Wszyscy zazeli mnie prowadzic do Leona. Dziwnie sie czulam, bo bylo tu tak cicho i nikogo nie bylo. Zblizalismy sie do glowmego pomieszczenia. Zatrzymalismy sie za rogiem, bo uslyszelismy jakies kroki... Po chwili wylonila mi sie znajoma twarz, a tak naprawde 2 twarze. Nie moglam w to po prostu uwierzyc. Zobaczylam Leona ubranego w te ich ciuchy i idacego razem z Diego, a co najdziwniejsze oni sie smiali.
Mowili dosc glosno wiec zaczelismy ich podsluchiwac.
-To jak wchodzisz w to? Uwierz mi ze sie na pewno uda! To jest genialne. Bedize fajnie. -Analizowalam kazde slowo wypowiedziane z ust Leona, poniewaz nie moglam w to po prostu uwierzyc.
- A co mi tam. Jak mowisz, ze bedzie fajnie to bedzie. Chcialbymjuz zobaczyc te ich zdziwione miny HAHA :D
- Jak mogles! A ja cie przyszlam ratowac. Pfyy... Wiesz co , mogles zginac. Przynajmiej bym tak nie cierpiala. Nienawidze cie!!! - Uslyszalam glos, ktory nalezal do mnie. Potem dopiero dotarlo do mnie ze stoje i szarpie Leona. WOW nie wiedzialam, ze mam tyle w sobie sily.
-HAHAHAHAHAHHAH...
-HAHAHAHAHHAHAHAHAH... -No nie wierze . Zaczeli sie smiac. Bezczelni!
-I ty sie jeszcze smiejesz. - Moi przyjaciele rowniez wyszli z kryjowki. Nic z tego nie rozumielismy.
-Ko... kotku.. haha.. posluchaj.. hahahah .. to.. nie tak. Wlasnie o tym ro... hahaha... rozmawia... rozmawialismy.
-Przestan sie smiac i mow jak czlowiek! -Bylam juz zdenerwowana.
-Dobrze. Przepraszam. Chodzcie tu wszyscy. Porozmawialem z Diego w cztery oczy i uzgodnilismy, ze on wybaczy mi to wszystko. Acha i Diego chcialby wam cos powiedziec.
-Okej. Sluchajcie, naprawde was przepraszam za to wszystko. Nie chialem zeby to tak wyszlo. Zaluje tego naprawde i chciqlem was prosic o wybaczenie. Wybaczycie mi? - Nie wiedzialam jak zareagowac. Gosciu, ktory chcial zabic mnie i moich przyjaciol, teraz stoi tu i prosi o wybaczenie.
- My mozemy ci wybaczyc, ale nie wiemy jak Violka...
- Ja...
-------------------------------------------------------------------
Hejol to ja :D nareszcie rozdzial ! Niedlugo pojawi sie nastepny. 3 komentarze=nastepny rozdzial
Wspaniały!
OdpowiedzUsuńAch ten Diego.
Może naprawdę się zmienił?