*Leon*
Zacząłem wspinać sie po drabinie, a po chwili byłem już na samej górze. Otworzyłem kopułę i wszedłem do środka. Nie przypominało to jak wyjście, wiec postanowiłem sje cofnąć, ale w pewnej chwili kopuła sama sie zamknęła. Zacząłem ciągnąć ją z całej siły, lecz nic to nie dało. Nie mogłem jej otworzyć. 'To koniec.'~pomyślałem. Nagle ściany zaczęły sie kurczyc. Albo mam halucynacje, albo jestem w pułapce...
Jeszcze raz zacząłem próbować otworzyć kopułe, ale tak jak przedtem nic to nie dało. Podbiegłem do jednej ze ścian i zacząłem pchać ja w przeciwną stronę. Myślałem, że jakoś ją zatrzymam czy cos. W pewnej chwili, usłyszałem strzały pistoletów, a ściany stanęły. Nie wiedziałem co sie dzieje. Podszedłem do kopuły i zacząłem w nią walić.
-Pomocy! Halo, pomóżcie mi! Pomocy!-Zaczęło mi powoli brakować powietrza. Usłyszałem huk i poczułem ból na całym ciele, a moje powieki sie zamknęły.
*Violetta*
Siedziałam w salonie z przyjaciółmi i czekaliśmy na jakies wiesci na temat Leona. Nagle zadzwonił mi telefon. Odeszłam kawalek i odebrałam.
-Halo?
-Pani Castillo?
-Ttak...
-Dzwonimy w sprawie pana Verdasa...
Po skończonej rozmowie pobieglem do przyjaciół.
-Lleon... on jest w szpitalu... znaleźli go w niszczarce ppo wybuchu...-Nie mogłam wymusić z siebie słowa. Wybuchlam płaczem.
Kiedy dotarliśmy do szpitalu, pobiegłam jak najszybciej do sali Leona. Był tam. Leżał nieruchomo. Wygladal zupełnie tak jakby spał.
-Hej kochanie. Dzwonil do mnie tata i powiedział mi, ze Lenka za tobą płacze. Ja tak samo. Wiesz, ze mi napedziles starchu? Naprawdę... Ale już jesteś bezpieczny. Nikt cie nie skrzywdzi tutaj. Obiecuję.-Pocalowalam mojego narzeczonego i wyszlam z sali...
*rok później*
Przychodzę do Leona codziennie, razem z Lenką. Jest już taka duża. Szkoda, że jej tatus nie może tego zobaczyć. Tak bardzo za nim tesknie...
Czasami po prostu trace nadzieję na to, ze kiedykolwiek sie jeszcze obudzi. Przyjaciele mnie pocieszaja,ze niedlugo bedzie dobrze, ale ja z dnia na dzień coraz bardziej w to wątpię.
Kiedy wchodzę do pomieszczenia, w którym leży Leon, mam ochotę zaczac płakać. Brakuje mi go. Wiele bym dała za to, by sie tylko wybudził. Sadze Lenke na krzesełko i sama sie siadam obok Leona.
-Cześć kochanie. Lezysz juz tutaj rok. Szmat czasu. Może czas sie obudzić, nie sądzisz? Lenka cie potrzebuje, ja cie potrzebuję, twoi przyjaciele cie potrzebują. Proszę wroc do nas.-Mówiąc to zblizam sie do ukochanego i czule całuje go w usta. Nagle wszytkie maszyny zaczynają pikac, a do sali wbiegaja lekarze.
-Prosze stad natychmiast wyjść! -Biore Lenke na rece i wybiegam z sali. "Co sie stało?"~myślę. Siadam sje z Lenka na korytarzu i czekamy na jakieś wieści.
-Pani Castillo? Pan Verdas się wybudzil, mlzna do niego wejść. -Podrywam sie z miejsca razem z córką i wbiegam do Leona niczym poparzona. Widzę go. Siedzi. Ma otwarte oczy. On żyje.
-Leon! -Krzyczę i rzucam mu sie w ramiona. On po chwili obejmuje mnie czule,a po moim ciele rozchodzi sie przyjemny dreszcz. Tak dawno mnie nie dotykał...
*2 lata później*
Jestem z Leonem po ślubie. Lenka ma juz 3 latka i niedlugo bedzie miala rodzeństwo. Prawdopodobnie bedzke to chłopiec. Mój mąż cieszył sie jak oszalały. Teraz mamy grilla z przyjaciółmi i swietnie sie bawimy. Dobrze też, ze nasza córka ma sie z kim bawić. Lu i Fede tez maja coreczke, z tym ze 2-letnią. Dziecko Fran i Marco jeg w drodze, a reszta dziecka narazie nie planuje.
-Już jestem- Mówię, podając wszystkim napoje. Odkladam swoją szklankę i siadam Leonowi na kolanach.
-Kocham cie -Szepcze mi do ucha.
-Ja ciebie tez-Odpowiadam.
<________>
I tak oto prezentuje sie epilog. Tak, to koniec tego opowiadania. Wybaczcie mi, ale po prostu nie miałam już pomysłów na tą historię. Mam zamiar napisać inna. Nawet ja juz zaczęłam. Ale nie wiem czy dodam ją tutaj na tym blogu czy założę nowy i wymysle cos innego. Czas pokaże. Narazie to koniec. Dziękuję wszystkim za
Zacząłem wspinać sie po drabinie, a po chwili byłem już na samej górze. Otworzyłem kopułę i wszedłem do środka. Nie przypominało to jak wyjście, wiec postanowiłem sje cofnąć, ale w pewnej chwili kopuła sama sie zamknęła. Zacząłem ciągnąć ją z całej siły, lecz nic to nie dało. Nie mogłem jej otworzyć. 'To koniec.'~pomyślałem. Nagle ściany zaczęły sie kurczyc. Albo mam halucynacje, albo jestem w pułapce...
Jeszcze raz zacząłem próbować otworzyć kopułe, ale tak jak przedtem nic to nie dało. Podbiegłem do jednej ze ścian i zacząłem pchać ja w przeciwną stronę. Myślałem, że jakoś ją zatrzymam czy cos. W pewnej chwili, usłyszałem strzały pistoletów, a ściany stanęły. Nie wiedziałem co sie dzieje. Podszedłem do kopuły i zacząłem w nią walić.
-Pomocy! Halo, pomóżcie mi! Pomocy!-Zaczęło mi powoli brakować powietrza. Usłyszałem huk i poczułem ból na całym ciele, a moje powieki sie zamknęły.
*Violetta*
Siedziałam w salonie z przyjaciółmi i czekaliśmy na jakies wiesci na temat Leona. Nagle zadzwonił mi telefon. Odeszłam kawalek i odebrałam.
-Halo?
-Pani Castillo?
-Ttak...
-Dzwonimy w sprawie pana Verdasa...
Po skończonej rozmowie pobieglem do przyjaciół.
-Lleon... on jest w szpitalu... znaleźli go w niszczarce ppo wybuchu...-Nie mogłam wymusić z siebie słowa. Wybuchlam płaczem.
Kiedy dotarliśmy do szpitalu, pobiegłam jak najszybciej do sali Leona. Był tam. Leżał nieruchomo. Wygladal zupełnie tak jakby spał.
-Hej kochanie. Dzwonil do mnie tata i powiedział mi, ze Lenka za tobą płacze. Ja tak samo. Wiesz, ze mi napedziles starchu? Naprawdę... Ale już jesteś bezpieczny. Nikt cie nie skrzywdzi tutaj. Obiecuję.-Pocalowalam mojego narzeczonego i wyszlam z sali...
*rok później*
Przychodzę do Leona codziennie, razem z Lenką. Jest już taka duża. Szkoda, że jej tatus nie może tego zobaczyć. Tak bardzo za nim tesknie...
Czasami po prostu trace nadzieję na to, ze kiedykolwiek sie jeszcze obudzi. Przyjaciele mnie pocieszaja,ze niedlugo bedzie dobrze, ale ja z dnia na dzień coraz bardziej w to wątpię.
Kiedy wchodzę do pomieszczenia, w którym leży Leon, mam ochotę zaczac płakać. Brakuje mi go. Wiele bym dała za to, by sie tylko wybudził. Sadze Lenke na krzesełko i sama sie siadam obok Leona.
-Cześć kochanie. Lezysz juz tutaj rok. Szmat czasu. Może czas sie obudzić, nie sądzisz? Lenka cie potrzebuje, ja cie potrzebuję, twoi przyjaciele cie potrzebują. Proszę wroc do nas.-Mówiąc to zblizam sie do ukochanego i czule całuje go w usta. Nagle wszytkie maszyny zaczynają pikac, a do sali wbiegaja lekarze.
-Prosze stad natychmiast wyjść! -Biore Lenke na rece i wybiegam z sali. "Co sie stało?"~myślę. Siadam sje z Lenka na korytarzu i czekamy na jakieś wieści.
-Pani Castillo? Pan Verdas się wybudzil, mlzna do niego wejść. -Podrywam sie z miejsca razem z córką i wbiegam do Leona niczym poparzona. Widzę go. Siedzi. Ma otwarte oczy. On żyje.
-Leon! -Krzyczę i rzucam mu sie w ramiona. On po chwili obejmuje mnie czule,a po moim ciele rozchodzi sie przyjemny dreszcz. Tak dawno mnie nie dotykał...
*2 lata później*
Jestem z Leonem po ślubie. Lenka ma juz 3 latka i niedlugo bedzie miala rodzeństwo. Prawdopodobnie bedzke to chłopiec. Mój mąż cieszył sie jak oszalały. Teraz mamy grilla z przyjaciółmi i swietnie sie bawimy. Dobrze też, ze nasza córka ma sie z kim bawić. Lu i Fede tez maja coreczke, z tym ze 2-letnią. Dziecko Fran i Marco jeg w drodze, a reszta dziecka narazie nie planuje.
-Już jestem- Mówię, podając wszystkim napoje. Odkladam swoją szklankę i siadam Leonowi na kolanach.
-Kocham cie -Szepcze mi do ucha.
-Ja ciebie tez-Odpowiadam.
<________>
I tak oto prezentuje sie epilog. Tak, to koniec tego opowiadania. Wybaczcie mi, ale po prostu nie miałam już pomysłów na tą historię. Mam zamiar napisać inna. Nawet ja juz zaczęłam. Ale nie wiem czy dodam ją tutaj na tym blogu czy założę nowy i wymysle cos innego. Czas pokaże. Narazie to koniec. Dziękuję wszystkim za